Dziennik Zielonej
9 września 2003
Już zapomniałam jak to jest jak ekipa nie wywiązuje się z umówionych terminów. Ostatnie prace wykończeniowe szły zgodnie z planem. Żadnych zawalanek.
Aż do teraz ...
Ci od ogrodzenia mieli skończyć najpierw: „do końca sierpnia”, później: „najpóźniej w pierwszym tygodniu września”, a dzisiaj się dowiedzieliśmy, że „może w tym tygodniu będzie finał”.
Ci od kolorowego tynku mieli wejść w pierwszym tygodniu września, zwieźli elementy rusztowania, które urozmaicają krajobraz północny i „od poniedziałku mieli zacząć”, jest raptem wtorek i ekipy nie widać, a komórka szefa nie odpowiada.
Co jest do jasnej anielki, zmowa jakaś czy co?
Na tym etapie budowy, na którym teraz się znajdujemy, czyli mieszkając - wykańczamy, jesteśmy już tak zmęczeni budową, że chcielibyśmy już pomieszkać - odpocząć, a z drugiej strony, jeszcze jesteśmy w transie budowlanym (nie mylić z entuzjazmem, który towarzyszył nam na etapie wznoszenia murów), więc próbujemy jak najwięcej zrobić, zanim siły i pieniądze nas opuszczą ostatecznie. Jesteśmy już przyzwyczajeni (ale nie uodpornieni) do zawalanek terminowych poszczególnych ekip, ale szukamy dobrych stron w całej tej sytuacji: całe szczęście, że jakość wykonanej do tej pory roboty jest zadowalająca.
Może jutro jaśnie panowie przyjdą?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia