Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    86
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    125

Kropki i Biedronka w Wódce :-)


kropi

479 wyświetleń

Siedzę tak sobie przed kompem i sam nie wiem co napisać. Najchętniej napisałbym "przeprowadziliśmy się!" , dodał serię wykrzykników i poszedł się schlać. Ale nie napiszę. Jeszcze nie. Na razie odebrałem dowód z nowym adresem. Pierwszy w życiu oficjalny nowy adres. Dziwnie jakoś. Patrzę na ten adres i mam wrażenie, że ktoś mi podmienił dokumenty.

 

 


Jeszcze tylko podpiszę umowę z elektrownią (to jutro), poinformuję Urząd Skarbowy (może też jutro), odbiorę zamówione materace (jeden chyba jutro, drugi może za tydzień), żeby było na czym się uwalić (stanowczo odmówiłem ciągnięcia na wiochę starej rozklekotanej wersalki z rozpadliną wielkości Rowu Mariańskiego pośrodku), kupię kołki do Terivy, powieszę wisielce okazyjno-promocyjnie za pół ceny kupione, uśmiechnę się szeroko do sąsiada co się oplem combo wozi, wrzucimy tam pralkę, lodówkę, może jakąś szafkę lub dwie... i tyle, koniec Dziennika Budowy. A, jeszcze pan elektryk założy sterowniki do ogrzewania coby nam dupki nie zmarzły.

 

 


Ale to by było zbyt piękne. To nie koniec. To ledwie początek, "zarys wstępu do podstaw" jak mawiał mój profesor w ogólniaku pokazując 2-tomowy podręcznik chemii organicznej Boyda i Morrisona.

 

 


Czuję się trochę jak Alicja przed przejściem przez małe drzwiczki, tyle że za jednymi widzę drugie, trzecie, czwarte... tu zawsze coś będzie do zrobienia, tam gdzie w mieszkaniu robota się kończy, w domu się zaczyna. Pomijam drobiazgi typu niewykończona łazienka, gołe framugi szczerzące gipsowe zęby na pięterku, czy szafy wnękowe których jedynym wyposażeniem są chromowane drągi własnoręcznie wieszane. Pomijam kartony piętrzące się w każdym pomieszczeniu, które stanowią nasz dobytek przeniesiony z 57-metrowego mieszkanka, nawet nie cały - a skutecznie zawalający większość chałupy. Pomijam kurz, tonami zalegający nie tylko w kątach, ale bezczelnie panoszący się centralnie na każdym wolnym centymetrze kwadratowym nowego ślicznego domeczku. Czniam góry śmieci przewalające się po obejściu, olewam brak zjazdu do garażu, tynku, nienapoczęty taras czy obrysowany ledwie balkonik. Serdecznie chromolę smród roztaczający się z nowiutkiej kuchni, którego źródłem jest prawdopodobnie klej użyty przez stolarza-nafciarza (myślałem, że to kanaliza - ale nie, zatkałem, a to dalej śmierdzi).

 

 


Myślę raczej o tym, jak to BĘDZIE. Jak nam się będzie tam żyło. Kończy się jakiś etap, zaczyna nowy - ten poprzedni wcale nie był taki zły - ciasny ale własny kawałek świata wykorzystaliśmy chyba nie najgorzej - tu urodziły się nasze dzieci, "napisał się" mój doktorat, żonki mianowanie, "nauczyła się" moja specjalizacja, wcześniej na tych ścianach uczyłem się kłaść gładź, montować płytę, kleić glazurę, łączyć elektrykę... kawał życia zostaje w tej smętnej szufladzie, która chyba jako "dom" pozostanie nam na długo w głowie.

 

 


I trochę nie mogę uwierzyć, że to już. Tylko jak patrzę na puste półki po książkach, zabawkach, ubraniach to dostrzegam, że ta zmiana jest nieodwołalna, że to się dzieje tu i teraz.

 

 


I trochę się boję.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...