Dziennik Zielonej
26 stycznia 2004
„Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.”
Po powrocie z tygodniowego pobytu z dziećmi w Zakopanym, dom wydał mi się taki przestronny, taki jasny. Do lepszego człowiek bardzo szybko się przyzwyczaja i jeden wynajęty pokoik w domu wczasowym na 4 osoby (w tym dwoje bardzo żywych dzieci), dał mi szybko we znaki.
Gdy podczas budowy zmagaliśmy się z kolejnymi etapami powstawania i wykańczania domu, na każdym wypadzie poza swoją okolicę, oglądaliśmy nowe domy, podpatrywaliśmy różne rozwiązania techniczne, wręcz dotykaliśmy parapetów, czy cokołów, itd. różnych nowopowstałych domów. Myślałam, że skoro już mieszkam, ta przypadłość mi przejdzie, ale ... gdzie tam ... nadal oglądam nowe domy. Ostatnio skupiam się na tarasach, wykończeniach balkonów, lampkach ogrodowych i kostce brukowej ... czyli na tym co jeszcze przed nami ... ale nie tylko. Jest to chyba męczące dla moich „niebudujących” znajomych.
W architekturze góralskiej jest mnóstwo szczegółów, które mi się podobają; np. łączenie drewna i kamienia, w Zakopanym jest to nagminne a w okolicach Krakowa stanowi rzadkość. Na ścianach szczytowych są takie niby dachy, które optycznie obniżają wysoki budynek, taki daszek na pewno dodałby uroku naszemu domowi. Marek, mojego spostrzeżenia nawet nie skomentował ... czyżby znaczyło to, że on już się wyleczył z przypadłości „podglądania ... jak to inni budują”?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia