Irma - dziennik budowy na koncu świata...naszego:)
18 listopada 2000 roku wjechała ekipa do kopania fundamentów...wtedy byłam taka dumna...zaczynam budowe... cos sie dzieje na naszej ziemi..chodziłam ogladałam te wykopy jakbym znala sie na wszystkim...
20 listopada było juz wszystko wykopane i przygotowane do dalszych prac...i wtedy pojawiły sie pierwsze zgrzyty na czas nie ma zbrojenia..dzwonie i słysze ze jutro ..a jutro ze pojutrze...a szczytem było powiedzenie..stal juz jest na budowie i krecą... a ja stoje na budowie i owszem krecili...palcem w nosie wtedy po raz pierwszy ( to wiem) napewno przeklęłam do słuchawki...stal przyjechała z tygodniowym opoznieniem jakby tego było mało..stal ukrecona, zalane ławy..to teraz płyt "peri" ( to takie płyty ktore sie skreca jak sie leje fundament monilityczny) nie ma...trzeba czekac...
3 grudnia przyjechałay..w poteznych siatkach...krecili i krecili...a ja znowu chodziłam i udawałam ze sie znam :) teraz jak o tym etapie pomysle...rany jak ja byłam kompletnie zielona... mogli mi wmowic wszystko...kierownik czuwał...
10 grudnia 2000 roku fundamencik był juz gotowy...monilit i do tego woodoodporny..po raz kolejny ktoś tam na górze czuwał nademna......oj byłam dumna...
21 grudnia 2000 roku fundament zaizolowany dysperbitem ze wszystkich mozliwych stron...zoatał sam...czekał na reszte prac az do lipca 2001 roku...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia