Irma - dziennik budowy na koncu świata...naszego:)
...zaczeło sie wielkie murowanie...jezdziłam na budowe codziennie...dom rósł w oczach...bloczki wszystkie na budowie, cement i wszystko co potrzebne..wspomnę ze był agregat prądotwórczy, i woda z jeziora bo innej nie było...
Pare znajomych wpadło na budowe popatzrec jak mury rosną..
11 kwietnia zaczeto murowac ,ale juz zostawiano miejsce na okna... jak wspominam był to taki fajny czas budowania..
Kierownik pilnował pionów...a ja codziennie jak ekipa opuszczała plac budowy sprawdzałam co i jak wymurowali.. miara...poziomice...hihi i zapisywałam panom murarzom na kartce co nalezy poprawic..kartka była wbijana w mur gwozdziem
Pewnego razu bedac w murowanym juz budynku...cos mnie olsniło..jak bede wchodzic do saloonu ?? wychodzi na to ze przez kuchnie...
nerwówka...projekt..no tak..wejscie zamurowali.. wołam murarza i grzecznie, ze tu zle jest...ze trzeba wyburzyc..a on do mnie...dobra szefowa zrobi sie..i nic nawet na mnie nie spojrzy...hmm kolega architekt powiedział mi kieduś ze nie nalezy grzecznie tylko bardzo głosno ....zebrałam sie w sobie..warknęłam głosno...i wiecie co???
Przyszedł..popatrzył...no tak...wziął piłe i obciał...równiutko :) i zapytał..szefowa moze byc??
dziwne, grzecznie nie reagują..jak tylko głosno i z dziwnymi słowami..robią szybko...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia