Irma - dziennik budowy na koncu świata...naszego:)
przyjechałam do domu....coś mi to nie dawało spokoju, pamiętam ze bałam sie ze rura z gazem nie bedzie miała odległosci odpowiedniej od wody...ze mierzyałam ...
wziełam w łapki marcowego muratora...i wiedziałam juz...musze zadzwonic do szefa...znaczy zastępcy bo szefo pojechał tyłek grzać na ciepłych piaskach
dzwonię...mówie o co chodzi...a facetowi mało słuchawka nie wypadła z reki...zapytał tylko czy dobrze widziałam...a ja ze oczy mam nader zdrowe...powiedział ze bedzie na budowie...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia