Irma - dziennik budowy na koncu świata...naszego:)
05 sierpnia 2003
rano o 10 byłam na budowie...i co widze??? kopią drugi rów na gaz...miny kiepskie, Panowie robotnicy obrazeni...hmm..dziwne przeciez to ja powinnam im zrobic awanture...ale nic przeciez oni maja zrobic nie musze sie do nich odzywac..
szybkim, zdecydowanym krokiem wpadłam na budowe...dzien dobry i do majstra ...co maja dzisiaj zrobic..a oni jak mróweczki..wiecie te brudasy wzieły sie nawet za sprztanie bo szef ma przyjechac...pieknie było patrzec jak sie uwijaja..co jeszcze prosze Pani itp...chciałam zaznaczyc ze tylko majster sie odzywał..no nic..
rów do gazu wykopali do południa ( jednak mozna) kopali na zmiane..wszystko zostało ułozone...przyjechał szef...znaczy ojciec szefa...( Joasiu to dopiero facio) popatrzył...powedzial co maja robic..podął mi łapkę...zapytał czy mam jakieś zyczenia? hmm..miałabym
Gdy pojechał...faceci powiedzieli ze dostali zje.... a ja no cóż jak sie taką lipe odwala pod nieobecnosc...i maja nauczke coby kobiety na budowie nie lekceważyc i nie gadac takich opowiesci z mchu i paproci...ze wszystko jest dobrze...
Manometr podłączony...4,8 bara
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia