Irma - dziennik budowy na koncu świata...naszego:)
na budowe zajechalismy jeszcze dwa razy przed zakonczeniem posadzki, i za każdym razem podobało m sie coraz bardziej...zagladałam oczywiscie przez okna
koło 15.30 przyjechał szefo zaczał pomagać chłopakom w garażu, ja natomiast byłam pełna uznania dla Pana który w tym dniu przerzucił 27 ton piachu, od 7.30 - 16.30
były takie momenty ze nie nadążałam liczyc ile łopat piachu wrzuca do tej piekielnej maszyny
a Pan malutki, chudziutki, starszy..
o 16.30 praca został wykonana, szef pozamiatał schody...i jako PIERWSZY fachowiec nie wyciagał reki za kasa badz co badz za wykonana juz prace, stwierdził zdzwonimy sie w poniedziałek...hmm oniemiałam...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia