Irma - dziennik budowy na koncu świata...naszego:)
18 pazdziernik 2003
zimmmmnnnnooooo.....bladym switem przy sobocie ( o 8.30 ) zajezdzamy na budowe i co widzimy ocieplaczy nie ma
Znowu podniosła sie nam adreanalinka, telefon do szefa ocieplczy z pytaniem kiedy przywiezie pracowników: a szefo: ze nie przywiezie bo materiału niet a wczoraj jak ich zabierał wmawiał ze przeciez musza cos jutro robic...
Mój spokojny chłop tak sie zdenerwował, ze w koncu powiedział, ze jak do 12 nie przywiezie chłopaków to niech przyjezdza i zabiera swoje graty, ktos inny skonczy...wiec szefo do mojego męża ze chcielismy od poczatku go oszukać, ze metry nie takie itp, ze on musi materiał dokupowac i takie tam....gwoli wyjasnienia moj małzonek zapytał czy to on mierzył dwa azy ten dom?? no on, materiał liczył on? no tak on...wiec moj małoznek: skonczmy te rozmowe i sie wyłączył...
około 12 jednak przyjechał szefo i jeden pracownik chory jeszcze go wodka trzymała od wczoraj , inny pracownik po prostu nie był w stanie zwlec sie pewnie z łózka....no i gadka pracownika zeby moj małżonek miał litość bo on chory i w poniedziałek skonczy to co ma robić...
ech...no i co...maja oststeczny termin skonczenia cokołu i jednej sciany w poniedziałek...no niestety całosc robót przesuwa sie do czwartku ( tynku znowu zabrakło) wiec pewnie w sobote bedzie koniec po 6 tygodniach
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia