Dom w Puszczy - Dziennik Barda i Niny
Nowy dzień, nowy wpis.
Zalaliśmy fundamenty.
Ale od początku kalejdoskop przygód.
Ekipa budowlańców (trzech chłopa) zajechała w piątek przed południem, rozgościli się sprawnie (mieszkają u teściów przy budowie) i poszli na pole.
Pierwsza przygoda, bo nikt nie powiedział mi, że żeby wytyczyć fundamenty otacza się teren deskami, na których zawiesza się sznurki wytyczające obrys fundamentu.
Teściu wytaszczył wszystkie deski, co miał w szopie i działkę ogrodzono i zawieszono sznurki. W między czasie dojechały deski ( 500 pln/m3) ale odłożono je na później (na dach się przydadzą, na wykop było szkoda).
Do soboty w południe, kiedy ekipa wróciła do domu, obkopali gdzieś na 0,5 m głębokości cały obrys fundamentu, sprawdzając, jak wysoko sięgają wody gruntowe. Powiązali też zbrojenie, tempo mnie zszokowało, ale mają opinię jaką mają, dlatego u nas robią. Ekipa naprawdę jest zawodowa.
Na naszej działce są one niestety dość wysoko, w co nie wierzyli nawet lokalni mieszkańcy, którzy zaparli się mieć piwnice. Z piwnicami nie wyszło, mają za to prywatne baseny i akwaria, bo woda z nich nie schodzi, cóż, tak to jest być niedowiarkiem.
My uwierzyliśmy i piwnica nawet nam po głowie nie chodziła przez nanosekundę. No, może jak tęskniliśmy, że fajnie by było mieć takową, ale marzenia, jak to marzenia, zachowaliśmy dla siebie.
Woda gruntowa dość aktywnie wybijała w rowkach i groziła podmyciem ścian wykopu. Grunt mamy piaszczysty i realnie groziło zawalenie. Prace stanęły a my z żoną mamy zadanie domowe, wymyśleć na poniedziałek 2 m3 desek na szalunki.
W sobotę jak budowlańcy odjechali, pogłębiły się nasze przesądy.
Od piątku, jak w szczerym polu nagle pojawił się wykop. Żółta tablica i sterta cegieł, cała okolica „przechodziła” obok, zaciekawiona zerkając.
No i ktoś rzucił zły urok.
O 17 oberwanie chmury przez godzinę i wykop zmienił się w mniejszą wersję Wenecji.
Stojąca woda (której dzięki Bogu nie wypompowaliśmy) nieco podmyła co było wykopane ale wykop się utrzymał.
WAŻNE (dla tych, co też mają wodę na działce): bez szalowania nie wypompowywać wody z wykopu. Ciśnienie wody stojącej wyrównuje (w końcu) ciśnienie wody napływającej, powstaje równowaga, nie ma przepływu wody i rwania ścian.
W poniedziałek wjechały deski i zaczęło się zbijanie blatów na szalowanie wykopu. Idzie prawie całe 2 m3 (deski nieco gorszego gatunku, 260 PLN/m3).
Szalowanie to niemal cyrk. Nie da się blatu wstawić, podkopać i opuścić, piach napływa spod blatu. Blaty trzeba wbić młotem w piach, wybrać piach spomiędzy i znowu dobijać. W międzyczasie w poniedziałek ekipa poznaje kierownika budowy.
Po konsultacjach z ekipą, zamawiam na wtorek 25 m3 betonu. Wynegocjowana cena to 160 pln netto za m3 betonu B20. Beton z Budokruszu. Na wtorek biorę urlop i od rana na placu.
Ekipa uwija się od 6 rano, czasu betonu nie zmieniam (chociaż Budokrusz dzwonił, czy nie chcę wcześniej).
Ja chcę, ale nie jestem świnią, niech ekipa skończy spokojnie kopać i wiązać zbrojenie w wykopie. O 13:30 obiad dla ekipy i moment spokoju.
Zaczyna kropić (jak się okazało w Skierniewicach i w Warszawie było wtedy oberwanie chmury). Widzę sąsiada w oknie po drugiej stronie drogi. Wysyłam teściową do domu po sprzęt. Po chwili przywiązuję do palika czerwoną wstążkę na odczynianie uroków (mówiłem, że stałem się przesądny??).
Wychodzi słońce i o deszczu dowiaduję się z dziennika i opowieści.
14:30 wjeżdża pierwsza grucha, 9m3. Idzie w wykop. Dziękuję Bogu, że sąsiad i szwagier lepiej się znają na budowaniu ode mnie (teść jest cały czas).
Do tej pory uważałem, że przyjedzie grucha, zacznie się kręcić przy wykopie i zaleje wszystko.
Myliłem się. Operator odpala gruchę i sztafeta ludzi rozprowadza beton po wykopie. Operator czasem daje odetchnąć i zatrzymuje beton, żeby się ogarnęli. W fundament idzie kamień węgielny (teściowa przywiozła z Lichenia) i 2 grosze na szczęście (nie było drobniejszych )
Kiedy betoniarz myje gruchę oglądam ile weszło. Mało. Zamawiam jeszcze 7 m3.
Po chwili jest druga grucha, też 9 m3. Ten operator to faszysta. Odpalił gruchę, zapalił fajkę i patrzy, jak się ludzie uwijają. Ledwo można nadążyć, a na pole wjeżdża trzecia grucha, 7 m3.
Druga grucha zeszła szybko (dobrze, że szybciej ta maszyna nie potrafi, bo się już łopaty łamały) a trzeba się brać za trzecią.
Beton wypiera wodę z wykopu i miejscami robi się już dość głęboko. Gdyby nie szalunek, mielibyśmy niezły cyrk, bo woda włazi wszędzie. Majster odradza pompowanie, bo jak zejdzie woda to weźmie za sobą piach i runą ściany.
W wykop idzie trzecia grucha, ale widać, że jak wjedzie domówiona czwarta z 7 m3 będzie nadal mało. Dobrze, że są komórki. Czwarta grucha w budokruszu łapana jest na bramie i dotankowana do 9m3.
Chwila oddechu, a mi powoli kończą się papierosy z nerwów. CZY 34M3 BETONU WYSTARCZĄ??
Wjeżdża 4 grucha, wchodzi 9m3 i wystarczy. Oddech ulgi. Woda z wykopu rozcięcza nieco beton, więc jestem spokojny o wypoziomowanie. Mam fundament samopoziomujący się, bezobsługowy. Wody w gruncie jest tyle, że nie będę musiał podlewać.
Teraz ja jestem faszystą. Dzwoni Budokrusz i mówi, że nie wyśle do mnei zamówionego cementu i bloczków fundamentowych. Będą w środę rano.
Nie daję się przekonać. Ekipa chyba mnie nie lubi. Wjechała ciężarówka z naczepą na pole a kierowca zniesmaczony wyładował 2 palety cementu i 3 palety bloczków.
Na rano przed dostawą wystarczy. Mam wyrzuty sumienia, ale trudno. Chcę móc zamieszkać z małżonką przed świętami, więc nie może być przestojów.
Ekipa zaniknie mi w środę do poniedziałku, więc dostaję listę zakupów. Włos się jeży.
Kupiliśmy cegły na cały dom, a dochodzą jeszcze cegły na komin i strop z wylewaniem wieńca przed nami.
Boimi się zatkać w finansowaniu. Ale o pieniądzach się nie mówi.
To będzie w dobrych radach dla budujących, które zacznę podłączać do dziennika.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia