Noxilowy marudnik
Rano zostaliśmy w z takim trudem ustawionym łóżku .Po przygodach poprzedniego dnia oprócz siniaków zostały nam zakwasy w jakiś bardzo wrednie umieszczonych mieśniach na szyi i karku.To od trzymania i szarpaniny ze słupkami(to wredne 1,8m szerokości )Mieśnie bolały na tyle upierdliwie że nawet podnoszenie szklanki herbaty było bolesne.Stękajac i kwękajac jak para staruszków wypiliśmy tą nieszczęsna herbatkę i wróciliśmy do łózka (ostrożnie of kors ).
Była niedziela więc chwila poobijania „nalezała nam się jak psu buda” . Fajnie było: słoneczko za oknem , cieplutko, my po mniej wiecej po tygodniu kosmicznego stresu i zapie...przu bylismy umordowani niemożebnie .Można było sobie po prostu polezeć i mieć niesamowity luksus "nic nierobienia". Odpaliliśmy sobie jakieś gradełko. . Zmieniała się pogoda (a oboje jesteśmy meteopatami) więc w takiej sytuacji szybko i skutecznie nas uśpiło. Gdy obudzilismy pod wieczór lało jak cebra. Chociarz nie : lało jak diabli . No cóz pada- to niech pada , schodzimy sobie spokojnie do improwizowanej kuchni a tu wita nas wkurzajacy widok: z sufitu leje się woda!!!!
Co jest! Dopiero co byliśmy w sypialni ,tam sucho jak na pustyni a tu powódź????
Co się okazało , poprzedniego dnia przesuwaliśmy i wynosiliśmy graty z skosów między sypialnią a ścianą kolankową i nie zwróciliśmy uwagi na stojace tam dwie plastikowe wanienki . I kawałek blachy zastępujacy kilka brakujacych dachówek w połaci dachu. Jak padał zwykły deszcz wszystko było ok. ,powyżej jednak pewnej siły deszczu woda jakoś dostawała się pod blachę i leciała wzdłuż krokwi a potem zciekała dwiema stróżkami w dół .Tam ktoś podstawił dwie wanienki . Najwyrażniej jakoś to funkcjonowało a my w czasie przeprowadzi zakłociliśmy system „odwadniajacy” . Na szczeście znależliśmu kilka dachówek najwyrazniej przygotowanych do poprawek dachu i po mału, powolutku od środka powywalaliśmy stare popekane dachówki i zapchaliśmy miejsce „nowymi” jako tako naprawiajac tymczasowo dach.Ale to było nastepnego dnia -wtedy musieliśmy podstawić z powrotem wanienki i tyle.
Wtedy właśnie właśnie usłyszłem odgłosy. Za pierwszym razem pomyślałem ze to kroki sąsiada w jego szopie . Jednak za drugim razem zdałem sobie ze dochodza raczej z „nowszej” części Naszego Domu.Co jest ? Brzmiało to tak: najperw coś (ktoś) skacze na starą podłogę(łuup) a potem równym szybkim krokiem łup łup łup łup gdzieś odbiega (odchodzi ) z dużą szybkością . Za trzecim razem wyleciałem przed dom jak szalona kukułka . Co jest? Dom nasz otaczają domy których właściciele maja sprytne i czujne psy -nie da się przejśc albo podejść od pól nie wzbudzając całej burzy psich szczeknieć. Jak wyleciałem ( a za mną futrzak) na dworze panowała cisza dopiero potem zaczeły szczekać psy.Dość szybko (kilkanaście kukułkowań ) sie psiaki przyzwyczaiły do mnie . Ale dziwny odgłos powtarzał się w losowych odstępach.Następnego dnia usłyszałem go będąc na parterze nowszej części . Wyrażnie słyszłem go nad głową. Zamarłem w bezruchu potem doszłem do wniosku ze może COŚ wie że jestem na dole i nie będzie hałasowac dalej jak jestem na dole...
Zatrzasnełem drzwi (a w praktyce zostawiłem miniaturowa szczelinę umozliwiajacę podsłuchiwanie osobie stojacej pod drzwiami) poudawałem że zamykam na kłódke i normalnie wróciłem do domu. Tam szybko zmieniłem buty na tenisówki(gumowa podeszwa = cicha podeszwa) i uzbrojony w cieżki młotek w lewej i gaz łzawiacy w prawej po cichu w kuckach(żeby się niedało mnie zobaczyć z okien w tej części) podkradłem się pod drzwi(jak dowiedziałem się później sąsiad z przeciwka jak mnie zobaczył przez okno co robię to o mało nie udławił się kolacją ze śmiechu).
Powoli podkradłem się pod drzwi , za mną powoli na ugiętych łapach skradał się Wilku (najwyraźniej doszedł do wniosku ze to jakaś nowa zabawa).Zamarłem w bezruchu -nic nie było słuchać . To znaczy nie takie zwykłe nic gdy ktoś stoi za drzwianmi i wstrzymuje oddech. Było słychać zwykłe odgłosy starego domu : gdzieś jakieś cichutkie chrupnięcia ,gdzieś zaplatła sę w jakeś smieci mysz . No kurcze objawy starego budynku w którym nie ma człowieka.. Delikatnie otwarłem wejściowe drzwi. Ustapiły cicho, z lekkim szelestem papierzanych ociepleń.Znowu cisza Wilku doszedł do wniosku ze to nie jest raczej zabawa tylko panu odbiło i znudzony klapnął na futrzatym zadzie . Dalej cisza . Nie zapalałem światła więc poczekałem az oczy zaadaptują sie do ciemności. Wtedy powoli ruszyłem do schodów na strych
Znowu zabrzmiało tym razem gdzieś blisko nad moją głową.
(Łuup) łup łup łup łup -na 100% dźwięk był ze strychu.
CDN.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia