Noxilowy marudnik
(Łuup)*łup*łup*łup*łup*-na 100% dźwięk był ze strychu.*
Dźwięk wyraźny ,z bliska wydawał się jakiś taki bardziej ostry prawie metaliczny . Kurcze co tu robić. Coś jest na strychu!! I to cos co potrafi walić (sądząc po dźwieku) całkiem ostro i mocno.Na górę wiotą stare ponad stuletnie schody. Zreszta określenie schody no nie do końca określa stromość tej drabino – schodni. Myślałem sobie :ktoś/coś tam siedzi i na tyle czuje się pewnie ze nie boi się mnie . Wystawię łeb z otworu schodni i z marszu ktoś mi przywali . Jeżeli to dzikie /zdziczałe zwierze to j : skoczy mi na łepetynę i będzie jeszcze gorzej. Jako dzieciak zaliczyłem bójke z rozwścieczoną półdzika kotką i wiem jakie to wrazenie jak o nasze kości drapie kieł zwierzecia. Dodatkowo bagaż doświadczeń był bogatszy o wspomnienie co to za wrazenie gdy atakuje cie duze ptaszysko(kogut). O opcji COŚ wolałem nie myśleć z braku pomysłów na pokonanie :))
Stałem tak pod schodami i miałem dość nieciekawy widok , wszedzie tam po bokach mógł być wróg
http://img706.imageshack.us/img706/3527/crw853801.jpg
.Hmm. Jak by tu znaleźć sposób na szybki „abordarz górnego pokładu”. Mam ! Wpadłem na genialny jak mi się wydawało wtedy plan Zdjełem roboczą kurtę ,przy schodach lezały jakieś „rozbiórkowe” cegły , wziełem kilka i z tej kurty i cegieł zrobiłem taki „pakiet szturmowy”Jeżeli Coś czai się na górze to widzac taka kurtkę odruchowo zaatakuję ją . A ja będę tuz za tą Fruwającą Przynętą z..... moim młotkiem …. Drugiej szansy COŚiowi nie dam. Pakiet zrobiłem dość ciężki więc musiałem wrzucić go oburącz . Schowałem gaz do kieszeni, młotek najpierw wsadziłem za pas ale pomyślałem że szarpanina z z nim może potrwać za długo wiec chwyciłem go w zęby jak pirat kordelas. No dobra. kilka szybkich oddechów na zapas(co dało komiczny odgłos bo trzymam trzonek w zębach ) i podniosłem paczkę ceglano -kurtkową nad głowę jak koszykarz piłkę pod koszem . Iiiiii rzut!!!
Zdarzenia potoczyły się błyskawicznie!Ścieżka dźwiękowa brzmiała mniej więcej tak:
Ufffff- ciche stękniecie stłumione młotkiem
Szszzzz- Cichy szum czegoś lecącego
Trach -głośny trzask czegoś pekającego z drewna
Łup -głuche łupniecie czyjegoś ciała
Łup i chrup- głośne udzerzenie i pekajace drewno
Łożesz ty.. -początkowo stłumione trzonkiem młotka przekleństwo.
Bum -urzerzenie młotkiem w ludzkie ciało
Bum -młotek trafia w coś twardszego i zwiekszą już siła.
chwila zaskoczonej ciszy
Cisza zamienia się w furię:
Aaaaaaa zatłuke cie ty...
Szybkie tąpniecia, trzask łamanego stopnia schodów
Znowu zaskoczona cisza mgnienie oka ciszy potem znowu dwa łup łup .
Potem Potężne ŁUP.
Odgłos padającego ciała a potem znowu Trzask
Bardzo głośny.
Wizualnie wygladłao by to tak:
Rzucam pakiet bojowy, ten szybuje jak kometa . Znika na strychu z pola widzenia i z głośnym chrupnieciem wybija dziurę w podłodze.
http://img96.imageshack.us/img96/6216/crw854001.jpg
Niestety nie wziełem poprawki na to że kazdej akcji towarzyszy kontrakcja. Rzucajac oburącz cięzki pakiet siła odrzutu odepchneła mnie z szczebla . Poleciałem na ściane z tyłu , walnełem w nią plecami zsunełem się z szczeba i osunełem się kolanami na przedostatni stopień. Zmurszały stopień pekł więc spadłem jeszcze nizej, kolejny stopień tez pekł ale od spodu oparła sie na betonowej wylewce podestu. Zaklnełem w wyniku czego młotek wypadł mi z zebów i trzasnął mnie w stłuczone kolano- tylko tym razem od góry. Po czym odbił i spadł jeszce niżej do Lochu.
Zagrała we mnie furia i spora dawka adrenaliny. Zerwałem się na nogi i skaczac po dwa, trzy stopnie ruszyłem do góry . Niestety po drugim podwójnym/potrójnym kroku przeciażony stopień również raczył peknąć i spadłem o stopień niżej. Na szczęście następny wytrzymał i dzięki temu nie spadłem jak młotek do Lochu. Mając wolne łapy chwyciłem się poreczy i już bez problemu wskoczyłem na strych .
http://img705.imageshack.us/img705/2830/crw853701.jpg
Wyladowałem na strychu naładowany adrenaliną tak ze gdyby ktoś był na górze to chyba urwał bym mu rece i zatłukłbym go nimi.
Niestety nie patrzałem pod nogi a był tam stary rzemień obkręcony niewiadomo po co jednym końcem o krokwię ). Nałądowany furią dałem kroka po czym zaplątany runełem na starą 100-letnią komodę. Komoda co dość oczywiste stała sę zdecydowanie bardziej przenośna (tzn w kawałkach.)Po chwili zerwałem się tego całego rumowiska i powiodłem przekrwionym spojrzeniem po strychu .Dobrze mieć grube i twarde kości.
Iiiii....
Nic , spokuj ,cisza , tumany kurzu radośnie wirowały w resztkach dziennego światła . Zamarłem …
I dalej nic ..
Sektor wokół okien w szczytowej ścianie był dość dobrze oświetlony zaś w dalszej części panowały przysłowiowe egipskie ciemności . Obrzuciłem całość strychu wsciekłym spojżeniem i …
dalej nic
Hmm latarki nie ma, na szczęście na strychu jest świaqtło tylko że włączane z parteru więc muszę pokonąć felerne schody ponownie . Ostrożnie ogladająć się za siebie schodzę w dól . Idę kawałeczek do wyłacznika . Iii....
Znowu (Łuup)*łup*łup*łup*łup*-
K#@$#@$
$$@#$#@$
#$@#$@$#@$#@!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wyłażę z powrotem na oświetlony strych
I nic.......
.................
..................
....................????
Podchodzę do okna w szczytowej ścianie. Oglądam że okienka są tak stare i nigdy nie konserwowane że nadają się tylko do wymiany. Na fragmencie drogi widocznej z okna widać (po oświetleniu światłami ) zblizajacy się jakiś samochód . Po chwili ukazuje się duża (taka trochę tirowata) cieżarówka załadowana tłuczniem bazaltowym z kamieniołomów. Zjeżdza z góry więc rozpędzona podskakuje na starej nawieżchni. Kierowca zredukował obroty silnika by zwolnić przed pobliską krzyżówką i .......
Nagle gdzieś z plecami (Łuup)
ułamek sekundy później tym razem z przodu
łup*łup*łup*łup*-zagrzechotały okienka.
Cdn
Dzisiaj.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia