Noxilowy marudnik
Miki - szczeniaczek Fiony .Na szczęście nie odziedziczył ani melancholii i smutku po Fionie ani Kotowatości po Dzeku . Przemiły i kochany futrzak.Tylko tyle i aż tyle.Ulubieniec Kargula.Głowny Kargul zawsze przynosi mu jakieś smakołyki i podkarmia przez płot w miedzy działkami. O dziwo Miki nie toleruje nikogo za płotem od strony ulicy . Nawet Pawlaka. Szczeka nawet na dzieci z sankami czy wrotkami .OBCY NA ULICY = WRÓG Ale na samej ulicy za furtką podchodzi i wita sie z tymi bardziej znajomymi.Gdyby ktoś przeskoczył przez płot- niechciałbym być w skórze ktosia .Bardzo czujny .
STOP !!!! Ma 1 dość nietypową cechę: Próbuje mówić .Wychodzi mu mu cos takiego: UUUUwrrrruureruuuuu wurruuuuuu uuuuuuuuu. Jak sie wita potrafi tym swoim jezykiem przekazać radość(oczywiście oprócz skakania wzwyż i łapania obiema łapami któregoś z nas z rękę i przytulania się) .
http://img641.imageshack.us/img641/3000/crw835001.jpg
http://img9.imageshack.us/img9/1357/crw783701.jpg
http://img85.imageshack.us/img85/1678/crw805701.jpg
Dzeksony
Hm już pierwszego dnia po przeprowadzce Dzek odkrył swoje drugie powołanie i podstawową swoją rozrywkę p: Sledzenie najstarszych lokatorów naszej działki . Na naszej działce a sciśle mówiąc na Cisusi mieszka stado dżeksonów(słownie sztuk 3 ) . Poczatkowo mieliśmy z nimi niemałą zagwozdke bo mimo że Dżeki starannie nam pokazywał że TAM , są no... te... ONE to niestety my nic nie widzieliśmy
http://img641.imageshack.us/img641/2897/bild2153.jpg
. Nie powiem dziwne uczucie -mieć coś Niewidzialnego na drzewie tuz przy domu . Niewidzialnego ale czasem mlaszcżącego i poruszajacego gałazka na której siedzi . Prosze to połączyć z opowieścią o polowaniu na ducha ze strychu. To powinno przyblizyć nasze uczucia.Na szczęście dość szybko znależliśmy na ziemi wsród traw wyplówki . SOWY!!!
A dokładnie mówiąc sówy uszate. Sowy te sa wielkości średniej kury(tylko lzejsze). Wtedy jeszcze nic nie wiedzieliśmy o tych ptaszyskach . Dopiero potem dowiedziałem sie, że w dzień drzekson siedzi ukryty, wyciągając ciało aby upodobnić się do gałęzi drzew. Płochliwy; gdy jest zaniepokojony, prostuje się i wysmukla oraz przymyka oczy.Na naszym cisie Dzeksony sa sa całkowicie niewidzilane nawet dla spostrzegawczego człowieka . Ich upierzenie doskonale udaje igiełki cisowe na tle szarej kory czy nieba. Sowa świetnie wtapia sie w takie tło. Zauwazyć da sie tylko wtedy gdy bardzo dokładnie sie wpatrujemy i jeszcze pod warunkiem że sowa nie chowa sie przed nami. Po pół roku sowy uznały że jesteśmy w zasadzie niegroźni i jak je szukaliśmy to..... dawały sie znaleść . Nawet dorosła sowa (a żyją i uczą się długo bo nawet do 80 lat , a być może nawet do 100 lat)bez problemu udaje gałązke o grubości dzieciecego nadgarstka. Kto nie widział- nie uwierzy.
Po pól roku, gdy sowy uznały nas za swoich to wykombiowały sposób na pozbycie sie wgapiajacego sie w nie często Dzeka . Startowały po 2 naraz ,leciały dość nisko (z 2,5m) ale jak na ptaki bardzo powoli(sowa potrafi zawiść w powietrzu jak koliber -tylko macha skrzydłami powoli ) Wilku z mety "pruł na najwyższych obrotach" za sową. W tedy ta bez "ogona" w postaci wilka przyspieszała i leciała szybko wokól budynku by za winklem spotkać sie z ta drugą. Ta przed narożnikiem przyspierzała gubiąc psi pościg. Wtedy ta zza winkla wylataywała ta zmyłkowa przejmujac pościg. Wilku gwałtownie zawracał wyrzucając żwir i piach spod łap. Sowa leciała do drugiego naroznika, gdzie podmianka powtarzała się ponownie. Po kilku takich podmiankach i "przeciągnięciu" Wilka po całym ogrodzie szczęśliwy,dyszacy i z wywalonym jezorem psiak wracał do domu, a sowy pozbywały sie podgladacza.
Sowy bawiły sie tak z rok z Dzekiem , dopuki nie kapnął się ze jest robiony ewidentnie w bambuko.
Zabawy te kiedyś ogladał Śfagier i wymyślił nazwę dla naszych sów. I tak został Dżek & Dzeksony .Nazwa się nam spodobała i już tak zostało
W czasie tych zabaw po raz pierwszy raz zobaczyłem sowy w locie z małego dystansu. .Kurcze nigdy nie widziałem czegoś podobnego: duże ptaszysko (prawie metr rozpietości skrzydeł ) a leci bezdźwiecznie- nawet z małej odległości nie słychać szumu skrzydeł. Dzisiaj chciałem dorobić troche zdjeć(jakoś tego nie lubią) podeszłem pod cis a ich niema . Po chwili poruszyła gałązka z metr(!) nad moja głową i wielkie ptaszysko sfruneło z cisa , przepłyneło parę cm nad brzegiem siatki ogrodzeniowej i potem płynnie wzbiło sie na mały zagajnik u Pawlaków.Po chwili poleciały dwa inne dżeksony (od początku sa trzy dżeksony mieszkające na Cisusi)Poza delikatnym chrobotem porusznych gałązek nic nie było słychać. Z metrowego dystansu!!!
Teraz od jakiegoś czasu sowy ignorują psy, juz w gonitwy się nie bawią(może dlatego że Miki ma lepszy wzrok niż swój ojciec) ,czasem "na odczepnego" podrzucają im swieżo upolowaną mysz co zawsze wywołuje gonitwę połączona z sztafetą (z myszą zamiast pałeczki )u Wilków.
Sowy tak sie oswoiły że nawet zazwyczaj niebudzą się jak podchodziłem blisko:
http://img532.imageshack.us/img532/2541/obraz2847.jpg
Pierwszy kontakt z aparatem.
http://img689.imageshack.us/img689/8792/obraz2876.jpg
Smieszna rzecz: od lampy błyskowej człowiek na zdjęciu ma czerwone oczy a sowy tęczowe
http://img188.imageshack.us/img188/9253/obraz2860.jpg
Kiedyś tak zdenerwowałem Dzeksona tym, że robię mu zdjęcia, że napluł na mnie wyplówką(sowy nie trawią kości, ani sierści i wypluwaja takie kłaczkowate zwitki ).O to zdjecie jest na sekunde przed bombardowaniem mnie:
http://img188.imageshack.us/img188/4355/fd534fee7750a697.jpg
Tu już się uspokoiła
http://img641.imageshack.us/img641/8750/10d859bf6880fed9.jpg
W sumie myszy to maja u nas przerąbane: połączone siły Wilczej sfory, Dżeksonów, i Alexa powodują że myszy w domu mam bardzo rzadko.
CDN
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia