Dom w Puszczy - Dziennik Barda i Niny
No i dwa tygodnie minęły.
Niewiele pamiętamy z małżonką z pierwszego tygodnia po weselu.
Urlop rozpoczęliśmy w czwartek i oprócz dogrywania stada rzeczy związanych z weselem trzeba było dbać o budowę, więc strasznie nas bawiły spojrzenia ludzi, kiedy najpierw gadaliśmy przez telefon o kolorze baloników i serwetek i za chwilę dzwoniliśmy po cement, wapno i piasek.
Samo wesele przeszło błyskawicznie, ledwie zjedliśmy rosół, odbyło się „gorzko, gorzko!!” i już była 6 rano, goście się rozjeżdżali a my trzeźwi i głodni…
Teraz wiemy, po co są poprawiny.
W końcu Para Młoda też musi kiedyś jeść i pić…
Kiedy skończyło się Wesele i oprzytomnieliśmy, okazało się, że mamy już pokryty papą dach i zostało ekipie tylko wylać chudziak, schody wejściowe i taras.
Nim człowiek splunął, już przybito wiechę i ekipa oddała nam spracowany projekt.
Coś złapało za gardło, kiedy piliśmy wieczornego, pożegnalnego grilla z ekipą.
Człowiek się przyzwyczaił i zaczął prawie za rodzinę uważać przez te dwa miesiące, a tu się pakują i w świat…
Ekipa zebrała u nas same piątki, wykonanie ładne i solidne, zmiany, jakie robili, to takie, żeby projektanta poprawić (np. projektant założył drzwi 90 cm i zaplanował dla nich otwór też 90 cm. A z resztą dom sam świadczy o nich, zapraszamy niedowiarków na plac budowy.
Podróż poślubna minęła nam z małżonką dość spokojnie, bo oczy wiście po placu budowy. Pomimo zarzekania się, że na pewno jedziemy nad morze, daleko nie zajechaliśmy. Tyle co do hurtowni…
W między czasie okazało się, że nasza budowa wzbudza spore zainteresowanie wśród lokalnych mieszkańców, niektórzy przychodzą w dzień, żeby podziwiać, inni w nocy, żeby coś pożyczyć, bo kto widział sklep nocny z deskami?
Tak więc stemple wyszły z domu i wyrosły na polu, a na nich zawisła luźno siatka.
Żeby nie zginęła, na każdym słupku oprócz drutu trzyma ją 6 gwoździ.
Siatki nie napinaliśmy, żeby się nie odkształciła i nadała się na płot właściwy.
Heh, projekt płotu po zbilansowaniu zmienił się znacznie, zamiast drewnianych przęseł będzie siatka. Mam nadzieję, że nie zabraknie chociażby na nią.
Stan surowy otwarty, łącznie z papierami i projektem zamknął się kwotą 90 tyś złotych.
Nieco więcej, niż mieliśmy nadzieję, ale taki to już los.
Nasz kochany rząd, żeby pomóc skasował ulgę budowlaną a dla równowagi podwyższył jeszcze VAT. Za co jesteśmy mu dozgonnie wdzięczni, pod warunkiem, że zgon rządu nastąpi szybko, bo już dentysta zaczął nam się martwić o zęby, popękane od zaciskania i nieco starte od zgrzytania. Ciekawe, czy dadzą zwrot kosztów protezy…
Po przybiciu wiechy pojawił się Hydraulik. Robi dobrze i solidnie, czego byśmy wymagali po 100 PLN za punkt. Najpierw rozprowadził kanalizę w piasku, potem jak zalaliśmy go chudziakiem, rozłożył pion kanalizacyjny do łazienki na piętrze i rozprowadził rury pod wodę ciepłą i zimną oraz wkuł szafkę pod rodzielacz CO na parterze.
W ramach promocji nie policzył za fanaberię, jaką jest wyjście drugiej baterii nad wanną do prysznica (pomysł małżonki, żeby się nie schylać do odkręcania wody, jak będziemy brać prysznic). Instalacja wodna przeszła próbę ciśnieniową i po sakramentalnych „Instalacja szczelna, za ewentualne łatanie płacą tynkarze” i przekazaniu biletów NBP rozstaliśmy się na ok. miesiąc.
Z hydraulika jesteśmy zadowoleni, polecił go szef ciotki małżonki, który prowadząc samemu firmę hydrauliczną (sprzedaż, montaż) bardziej chyba ufa jemu niż swoim ludziom. Ciekawe.
Elektryka mieliśmy dozgodnionego po sąsiedzku. 33 PLN za punkt z własnym materiałem, ale nagle coś mu wypadło i casting na elektryka wygrał kolega hydraulika.
Stanęło 20 pln za punkt plus materiały, 40 PLN za punkt 3 fazowy i 100 PLN za montaż skrzynki plus materiały. Ceny z faktur porównaliśmy z kilkoma sklepami i wiem, że nas nie skroił na zakupach. Przez budowę za moment przestanę ufać sobie, wszystko trzeba sprawdzać, bo ludzie mają pomysły…
Jednym z „pomysłodawców” był pan, który prowadzi sklep fabryczny okien z profili, które wybraliśmy. Zaprzyjaźniona firma wyceniła nam okna ze szprosami, w kolorze ciemny brąz,w profilach deceunick za 17 kPLN z montażem i parapetami zewnętrznymi.
Zaś pan ze sklepu wycenił nam same okna za 11500 plus 1500 montaż, co jak łatwo policzyć deje 4 kPLN różnicy. Pan zaoferował również 8,5% rabatu za płatność 100% przed dostawą.
Znajomy zapomniał języka w gębie i nie wiedział jak i co się stało. Prawie już mieliśmy płacić, gdy wiedziony nabytą nieufnością postanowiłem pana sprawdzić.
Sprawdzona została przeszłość pana (plusy mieszkania w małych miejscowościach, w których wiedzą nawet kiedy i jakie piwo pijesz przed telewizorem) oraz sprawdziłem wycenę u źródełka, czyli w samej fabryce. Fabryka wyceniła okna na 16,9 kPLN i to po ciężkich rabatach i nie wiedziała, skąd u jej przedstawiciela wzięły się takie ceny za okna łukowe.
Znajomy się uspokoił, a my żeby się nie rozmyślić posłaliśmy przedpłatę.
I znowu sprawdziłą się zasada, że nie ufa się ludziom, którzy znają w okolicy każdego, od księdza po gangstera i z każdym wódkę piją, a jeżdżą polonezem i mają sklepik w bramie.
Wracając do elektryka. Wyłączników schodowych planowaliśmy 3.
Oświetlenie ścieżki od domu do furtki, oświetlenie garażu i schodów.
Potem ich przybyło. Łącznie z wyłącznikiem schodowym do gaszenia górnego światła w sypialni koło łóżka, żeby nie trzeba było wywlekać się spod kołdry.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia