Dom w Puszczy - Dziennik Barda i Niny
Na budowie dużo się dzieje, więc zaczyna brakować czasu, żeby opisywać, co nowego.
A nowego dość dużo.
Po pierwsze domek zaczął mieć towarzystwo w postaci budowli użytku prywatnego, zwanego potocznie szambem.
Szambo miał nam zrobić mój teść, ale względy zdrowotne uniemożliwiły mu poważniejszą pracę zgarniarką podsiębierną, za się rzutną i łopatę obsługiwało rodzeństwo lokalnych Młodych Wilków, którzy w okolicy przejmują pałeczkę po teściu w wykonywaniu szamba.
Dwóch chłopaków żwawo wykopało szpadlem z długim styliskiem 1,5m rowki i zalało je betonem, co stanowiło ściany szamba, następnie po paru dniach wykopali ze środka piach i wylali podłogę a po następnych zmontowali szalunek pod płytę wierzchnią i ją również pokryli betonem.
Koszt robocizny łącznie z wykopaniem 20 metrowego rowku pod rurę uzgodniliśmy na 600 PLN, co nie wydaje się ceną wygórowaną.
Włazy do budowli zespawał teść z sąsiadem, zrobimy jeszcze betonowe pokrywy i szambo gotowe.
Miła rzecz, mieć w końcu coś z instalacji pozadomowej.
Niestety nie wiemy jeszcze, co z prądem, więc media stoją.
Wczoraj odwiedził nas projektant z Orlenu, na poniedziałek będzie projekt instalacji gazowej, potem zgłoszenie tego w powiecie, odpowiedź powiatu i kopiemy zbiornik. Najprawdopodobniej będzie to drugie medium w kolejności.
Instalacja będzie miała dwie rury, jedną do kotłowni, prosto od zbiornika i po jakiś 10 metrach wejście do kotłowni. Druga rura niestety będzie musiała obiec dom dookoła i wejść do kuchni. Małżonce średnio podoba się wizja skrzynki reduktora na ścianie, bo będzie szpecić, ale na piec kaflowy do gotowania nie mamy w kuchni komina, więc skrzynkę będzie musiała przeboleć.
Projektant miał kilka uwag do naszych pomysłów, niektóre dało się zbić za inne będzie trzeba zabić.
Najłagodniejsza uwaga dotyczyła puszczenia rury z gazem do kuchni.
Patrząc na front budynku, zbiornik będzie na prawo od krawędzi domu, zaraz obok wjazdu do garażu, na lewo od krawędzi jest szambo i rura kanalizacyjna, pod podjazdem wejdzie nam woda do budynku a na skos po działce kabel energetyczny. Fakt, bliższe podejście do kuchni jest od lewej strony domu, ale krzyżuje się ze wszystkim, więc biorąc poprawki na pracę łopat i innego sprzętu wolimy, żeby nikt nam szpadlem nie znalazł dojścia gazu i nie stworzył małego gejzerka z propan-butanu.
Inne uwagi trochę nas zdołowały. Najlżejszą było odkrycie prawideł kanału „Z”. Przy ogrzewaniu domu gazem cięższym od powietrza, jakim jest propan i propan-butan, niestety kanał musi iść na wskroś przez ścianę i mieć co najwyżej spadek na zewnątrz, żeby gaz miał ewentualnie którędy wyciec. A u nas po szamotaniu się ze sklerozą różnych osób udało się w końcu osadzić kanał typowy Zet, czyli wyjście z kotłowni do góry.
I teraz trzeba odkuć, odkleić ocieplenie i zrobić znowu na przestrzał.
Załamać się można…
Ale kanał to dopiero początek.
Przy zmianie projektu wydzieliliśmy kotłownię i z korytarza z domu zrobiliśmy garderobę a kotłownię otworzyliśmy na dom. I nie planowaliśmy drzwi między garażem a kotłownia. Niestety jak się okazało, drzwi muszą być, więc coś będziemy musieli wymyślić a wszystkich łaskawców, którzy twierdzili, że drzwi wg przepisów nie są konieczne zatrudnić do ich montażu. I zakupu.
Ale to nie wszystkie nerwy, które nas zżerają.
Ekipa tynkarzy i „ocieplników” trochę nas wkurzała. Robią dobrze, ale są marudni, pracują powoli no i zatynkowali nam kilka puszek. Wczoraj przez telefon też zaczęli mnie wkurzać, więc jak szedłem na budowę z wizją awantury i ewentualnego spuszczenia panów.
No i zademonstrowano mi powody marudzenia.
W piątek montowano nam okna (specjalnie z pisaniem tego czekałem do tego momentu, chociaż najczęściej jest to jeden z ważniejszych momentów budowy).
Niestety, nie dojechały skrzydła okien łukowych, ponieważ wykonawcy nie dotarły właściwe okucia.
Ale niestety okna w pokoikach dzieci są nieco kuse, a różnica wysokości drzwi balkonowych na dole i dużego fiksa wynosi 5cm.
Nie wiem, co zrobić, gdybym miał wprowadzać się do domu na wiosnę, to kazałbym się ludzikowi zapakować z oknami i przywieźć właściwe, ale jak chcemy mieszkać w tym roku to nie możemy ryzykować opóźnienia o miesiąc, bo wszystko szlag trafi.
Niestety jak zamkniemy dom, to będzie trzeba coś w środku robić, żeby z oknami nie zamarzł, bo wejdzie więcej wilgoci jak jest albo stężeje ona w tynkach i mogą się dziać cuda.
Skoro nie zakładaliśmy zimowania budynku, za późno jest na zmianę zdania i niestety okna muszą zostać.
Tynkarz się narobi i to jest powodem jego marudzenia, ale on mnie rozumie i postanowił przestać mnie denerwować wiedząc, ze jedyne, co możemy robić to tylko zaciskać zęby.
I za to go polubiłem. Mogę więc oficjalnie powiedzieć, że robią naprawdę dobrą robotę, może nieśpiesznie, może są marudni, ale naprawdę są dobrymi fachowcami. Dla ludzi cierpliwych ich polecam. Nie ściemniają, szkolą się. Najlepszym przykładem jest to, że nigdy nie naklejali listew ozdobnych wokół okien. Wczoraj zaobserwowaliśmy u nich poradnik, jak się to robi, więc mogę spać spokojnie. Trochę to potrwa, ale będzie zrobione dobrze i solidnie.
Okna mamy Deceunicka, są śliczne, ale niestety w kilku miejscach wystąpią progi, co nas nieco wkurza. Wkurza również tynkarza, który musi rozborować ścianę nad drzwiami balkonowymi, żeby bez skosu zrobić obróbkę.
Czeka nas poważna rozmowa z wykonawcą.
Zainstalowaliśmy już bramę garażową, uchylną i ocieplaną. Produkcja polska, może nie markowa, ale za to za 1500 PLN, cena i jakość nas trochę buduje, bo co parę groszy w domu to parę groszy w domu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia