Dziennik "Domu z płaskim dachem"
Ale jestem dzisiaj zła
W sumie to chyba nie jestem jakimś odosobnionym przypadkiem - bo czytałam na forum o "znajomych fachowcach", jednak co innego sobie czytać i współczuć, a co innego samemu być w takiej sytuacji
Teraz od początku... mianowicie mój mąż ma zaprzyjaźnioną geodetkę. Niezły z niej fachowiec z ogromnym doświadczeniem, zajmujacy się różnymi wielkimi sprawami, poważana wielce w swoim środowisku. Do tego biegła s. i rzeczoznawca w jednym.
Ta oto pani nazwijmy ja G(jak geodeta) zajęła się sprawą naszej budowy i podziału działki. Miało być szybko łatwo i bez problemów (bo w końcu dla dobrego znajmego) za 2500zł kompleks
Trzeba było wykonać pomiary ziemi, którą chcieliśmy dzielić, wykonać mapki dla notariusza i do projektu, pozałatwiać wszystkie sprawy w UM i Starostwie dotyczące wyżej wymienionej sprawy. Pani G zobowiązała się zrobić wszystko błyskawicznie i sama (nas nic nie miało obchodzić poza płaceniem i ewentualnym dostarczeniem podstawowych dokumentów)
Kłopty i jęczenie zaczęły sie już przy wytyczaniu działki - a to brak tajemniczych punktów, brak osonowy (cokolwiek to znaczy) i jakieś inne braki, z brakiem pomocnika na czele
Pani G wyliczyła do tego, że normalnie to wbija się 4 punkty jednak u nas (ze wzgledu na pokręconą dzialkę)wyszło jej 25 betonów czy czegoś i stąd te braki podobno?
Ponieważ mój M (jak Mąż) jest bardziej narwany niż ja, zaproponował że poprzywozi jej te betony, kołki i inne takie oraz pomoże jakby co w bieganiu po działce itp.
Suma sumarum tydzień im zeszło (w między czasie pani G miała inne sprawy na głowie, gdyż jest bardzo zapracowana i rozrywana) Jakoś jednak dobrnęła do końca tyczenia i wzięla się za sporządzanie mapy.
Mapa to już miała być dla pani G formalnością i szybciutko mieliśmy ją dostać ze wszelkimi pieczątkami z UM i Starostwa. Tymczasem...
Do wczaraj czekaliśmy i d..a!
W końcu M zadzwonił do pani G i okazało się, że jest ta mapa ale zejdzie jeszcze z tydzień lub dwa - pani G musi obskoczyć urzedy za pieczątkami, a tam trzeba czekać i nie da się szybciej (mimo jej podobno ogromnych znajomości... kurka wodna)
Jak się mój M wściekł zabrał od pani G mapę i dziasiaj do południa sam pozałatwiał wszystkie potrzebne pieczątki na mapie (tej do celów notarialnych + jeszcze złożył to wszystko u notariusza.
Notariusz w nagrodę nas powalił za to tempem - chciał nam akt własności wydać już jutro! i jeszcze błyskawicznie księge wieczystą założy
Tak na marginesie notariusz kosztować nas będzie jakieś 1700zł
Ale ponieważ... - po pierwsze piątek i tak jakoś głupio stać się właściecielem ziemskim od piatku,
- po drugie w poniedziałek ja nie mogę( siedzę do późna w pracy i nie mam jak się wyrwać) ...stanęło na wtorku.
Ponieważ z moim M widziałam się dziś tylko w przelocie na szybkim objedzie, to już nie pamietam co dzieje się z mapą do celów projektowych?
Wniosek na koniec mam taki, że nie ma to jak mieć znajomych fachowców i zlecać im swoje sprawy.
Ciekawa jestem tylko czy pani G będzie nadal upierać się przy kwocie 2500 zł ?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia