Dziennik Kodi'ego i nie tylko z Gdyni
Sobota 18 października wielki dzień. Rano jadę po Muratora – wiem, że będzie artykuł. Ciekawy jestem jak to wszystko wyszło. Wyszło dobrze. Nie wiedziałem jednakże że będą tego dnia inne tak radosne chwile.
Poród rodzinny to wielka rzecz. Beata napisała mi kilka sms ze szpitala 18 października 2003 roku. Nie spodziewałem się że będzie to właśnie tego dnia. Napisała, że skurcze są mało ciekawe, że wielkość miednicy do brzucha jest ok. Obejrzałem film w tv – Naga Broń 33 1/3 oraz zacząłem oglądać walkę Michalczewskiego. Dochodziła godz. 22.30 kiedy zadzwoniła komóra. Beata głosem spokojnym, acz lekko podnieconym oznajmiła – możesz przyjechać będę rodzić. Artur już spał, teściowa oglądała walkę, zwierzęta również spały bądź leniwie wygrzewały się przy kominku. Wskoczyłem w samochód i popędziłem przez egipskie /miszewskie/ ciemności do Gdyni do szpitala. Byłem chwilę po 23.00. Beata leżała już na sali rodzinnej porodowej. Sala sympatyczna, nawet był TV i pomyślałem że można nawet obejrzeć walkę do końca. Pomyślałem tylko i nie powiedziałem tego nikomu głośno. Położna przygotowywała się do akcji, ja stałem przy Beacie, chcąc jej pomóc przy coraz boleśniejszych skurczach. Wreszcie zaczęło się. Byliśmy w trójkę, tzn. Beata, położna i ja. Zaczęło się szybkie oddychanie, chwila przerwy i ponownie tak kilka razy. Następnie weszło dwóch lekarzy i jeszcze jedna położna. Ułożyli Beatę na plecach i zaczęło się parcie. Ja skupiony na Beacie i łączący się z jej bólami starałem się pomóc jak najlepiej umiałem. Kilka parć, lekka pomoc lekarza i pojawiła się główka, ramiączka i pokazała się nam wszystkim nasza Ukochana Córka Nadia. Była 23.45. Było już po. Wiedzieliśmy że najgorsze już mamy za sobą. Małą wykapali, Beatę obmyli i już o 00.15 Beata karmiła małą. Byłem szczęśliwy. Z tego że mała zdrowa /dostała 10/10pkt/, że Beata to wytrzymała i że w ogóle...
We wtorek odebrałem je ze szpitala. Mała jest spokojna, jej życie ogranicza się póki co do picia mleka i załatwiania się. Jest spokojna, bardzo mało płacze i to cieszy nas bardzo. Beata również wraca do zdrowia i każdego dnia czuje się coraz lepiej. Dociera się z małą i już teraz tworzą niezły duet.
W sprawach domowych zrobiłem bardzo niewiele. Ostatnio stałem się totalnym leniem. Jedyne co zrobiłem w domu to prawie skończyłem schody. Pozostał mi najtrudniejszy element – podesty. Stopnie mam już pokryte drzewem. Pozostało tylko wylakierować.
Nabyłem sobie w końcu termometr elektroniczny. W końcu wiem jaka jest temperatura. Jestem totalnie zaskoczony na plus naszym kominkiem. Palę już non stop. Żar trzyma na tyle długo, że nie mam problemu z paleniem się drzewa. Do tego w domu jest tak ciepło temp. 24stopnie że jestem ciekaw kiedy odpalę gaz. Na razie piec podgrzewa tylko wodę do mycia i to wszystko. Tak sobie myślę, że gdybym miał ze 20m3 drzewa na zimę, to mógłbym zrezygnować z gazu na dobre. Zobaczymy jak przyjdą poważne mrozy. U nas na Pomorzu i tak jest stosunkowo ciepło, choć przymrozki stały się rzeczą naturalną.
Zeszły tydzień minął bardzo dynamicznie. Odebrałem wiele gratulacji, zarówno za córeczkę jak i artykuł. Stwierdziłem że mam obecnie swoje 5 minut w życiu i chcę się tym cieszyć najlepiej jak potrafię.
Przy okazji chciałem Wam wszystkim podziękować za gratulacje wszelkie rodzaju. Są to bardzo miłe i ciepłe słowa. Po raz kolejny pokazują one, że forum to nie tylko zwykła wymiana opinii, doświadczeń. Forum to jedna wielka rodzina, przyjaźnie do siebie nastawionych ludzi. Życie jest piękne.
Pozdrawiam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia