Uwaga - filolodzy budują dom !!!
Powiem całkiem po cichutku - murarze przyszli dzisiaj do roboty rano i na razie widać postępy.
Część ścian kolankowych gotowa do szalowania pod wieniec, całość materiału wciągnięta na górę (zastało mi ok. 14 palet materiału !!!!), pustaki kominowe gotowe do murowania, jutro majster ma jechać do Kobierzyc na oględziny cegły rozbiórkowej na obmurowanie kominów (sam zaoferował - ja chyba śnię) i jeśli będzie ok to bierzemy i jazda.
Wieniec będzie lany raczej w środę. W razie deszczu mają się murować ściany działowe parteru. Psia jucha - jednak można.
Celowo nie pokazuję jeszcze zdjęć bo widać na nich zbyt dużo podnoszących ciśnienie obrazów.
Ale mnie dzisiaj historia sąsiedzka potkała - kto nie siedzi niech siada!
Godz. ok. 13-14. Przymaszerował jakiś facio z psem (poznałem, że to ten sam gość, którego widziałem podczas odnajdywania zapomnianego aparatu na budowie i sugerowałem jego hipotetyczną uczciwość). Stanął na drodze przed domem przy betoniarce i zawianym głosem pyta pomagiera (tonem bardzo chamskim) "Zzie majster?". Chłop nie zwraca na niego uwagi, a ten drąży "Zzie majster?" - pomagier dalej nic. W końcu ja wyszedłem z domu i pytam o co chodzi. No to on "uprzejmie" pyta kto ja jestem. Mówię, że to moja budowa - o co chodzi. No to faciu memła, że betoniarka chodzi głośno i mu przeszkadza (jego dom stoi ok 80-100 metrów od nas) i jak sie nie bierze betonu to mamy wyłączać. Ja mu na to, że jest budowa i betoniarka musi chodzić, a jak się już wybuduję to będzie spokój. On dalej swoje, więc się odwróciłem na pięcie i odszedłem. Chłop szukał chyba bodźca więc zaczął wykrzykiwać za mną - "Zzsie idziesz? Chośśś tu!" Odwróciłem się i powiedziałem, że pogadamy jak wytrzeźwieje i włączyłem olewator. Pokrzyczał jeszcze, że się doigram, czy coś w tym typie (na 100% podpada pod groźbę karalną) odszedł troszkę i zawołał "Mały pedał, mały pedał."
Słuchajcie - może Wy macie receptę na takie sytuacje, bo ja toczę zawsze walkę wewnętrzną. Z jednej mańki mam pod ręką deskę z gwoździem, a z drugiej wiem co będzie jak mu przyp..dolę. Możliwe, że nawet specjalnie prowokował. Choć w zasadzie nigdy nie jestem skory do bitki to przychodzi taki moment, że się same ręce rwą.
W takim razie już wiem, że jeden z przyszłych sąsiadów to łajza. Przy okazji przypomniało mi się, że jak zwiedzałem działkę przed zakupem, to maszerowałem przez jego posesję (wyglądało jak budowa - wygląda tak zresztą do dzisiaj, tylko dzisiaj raczej jak zaniedbana budowa) i wyskoczył na mnie, że mu po działce łażę. Psia jucha.
Jednak ani babole po "mistrzu", ani sąsiad-wszarz nie jest w stanie zakłócić mojego ostrożnego optymizmu.
Aaaaa - no bardzo ważne - wytyczyliśmy z koleżanką-małżonką ławę pod schody wejściowe i donicę pod oknem kuchennym. Jutro kopię i postaram się zrobić zbrojenie tak, żeby zalać razem z wieńcem.
Jak wystarczy czasu to zabierzemy sie pod ławę pod taras - tu trzeba podumać, bo taras jest gigantyczny (ok 50-60m2) i trzeba by go nieco zmniejszyć, ale z głową, żeby sobie potem w brodę nie pluć. Jak mówili starożytni Czechosłowacy: "Łatwiej kija pocienkować, niż go potem pogrubasić."
To tyle - wszystkich, którzy nie usnęli i tych co nie dali rady tego wszystkiego czytać pozdrawiam.
Pozdrav
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia