Uwaga - filolodzy budują dom !!!
Prace zaczynają nabierać tempa. Przynajmniej na papierze
Po wielu dniach walki ze skuwaniem cegieł wystających pod wieńcem (zaraz wyjaśnię co i jak), czyszczeniem chudziaka przed położeniem papy i koncypowaniem przebiegu odkurzacza centralnego nadszedł czas na postępy w pracach - posadzki i tynki.
Skuwanie polegało na tym, że Mistrz Świata w Murowaniu zamiast położyć jedną warstwę bloczków wyżej postanowił, że umówione jest 2,70 "na czysto" i on nie wymuruje wyżej. Więc w swoim bystrym umyśle uknuł, że nie położy warstwy bloczków, tylko dwie warstwy cegieł. Jak pomyślał tak zrobił, tyle tylko, że pustaki, na których układał cegły są o 1 cm węższe od wspomnianych cegieł. Jak się nietrudno domyślić zasady sztuki murarskiej nakazywały wystawić ten centymetr (lub więcej) do wewnątrz - a co - niech tynkarz nie ma zbyt łatwo. W efekcie na niemal całej długości ścian nośnych musiałem w bajecznie wygodnej pozycji skuwać te wystające końcówki. Podczas skuwania odkryłem, że na fragmencie cegły zostały po prostu wrzucone luzem i potem zalane betonem.
Ile jeszcze odkryję "kwiatków" nie wiem, ale co dzień zdaję sobie sprawę, że jakbym go w sierpniu zadźgał prętem zbrojeniowym, to miałbym coraz bliżej do końca odsiadki.
Jak już gniazda odkurzacza zostały wkute i zapiankowane przyszedł czas na papę. Przed jej położeniem w ślad za poradą posadzkarzy pożyczyłem odkurzacz przemysłowy, żeby usunąć jak najwięcej syfu z chudziaka. Miało to zapobiec późniejszemu wydostawaniu się tego pyłu przez dylatację posadzek przy ścianach. Odkurzacz pracował z pełną mocą przez ok 45 min. Potem nieco spuścił z tonu. Wytrzepaliśmy filtr z miliona kilogramów syfu, ale nie poprawiło to osiągów. W efekcie odkurzanie trwało do późnej nocy i było wykonywane bez jakiejkolwiek ssawki, lecz samą końcówką węża. Końcówka podległa tuningowi, bo uzyskała skos ok 45 stopni od szorowania nią po betonie. Następnego ranka w wypożyczalni sprawdzono odkurzacz - jeden silnik się spalił - w ramach rekompensaty dostałem 50% rabatu i jeden dzień wynajmu palnika do papy gratis.
W piątek udało się wspólnie z teściem ułożyć papę na niemal połowie parteru. Problem stanowiły poukładane rury wod-kan i c.o.. Musieliśmy je osłaniać płytą z wełny mineralnej. Obyło się niemalże bez strat.
W sobotę po zakończeniu skomplikowanej akcji logistycznej (o której inną razą) przy wsparciu przyjaciela ukończyliśmy papowanie parteru. O 23.45 zameldowałem koniec akcji krypt. "papa".
Na początku:
http://i33.photobucket.com/albums/d93/trabi-wrc/Budowa/2009-03-13001m.jpg
I przy końcu:
http://i33.photobucket.com/albums/d93/trabi-wrc/Budowa/2009-03-15002m.jpg
W ciągu kolejnego tygodnia poprowadziłem resztę rur do odkurzacza, przebiłem się przez strop do kuchni i poprowadziłem kanał do późniejszego przyłączenia okapu i zacząłem przemeblowywać dolot powietrza do kominka (pierwotnie był od spodu, a teraz będzie z tyłu).
Instalator w ubiegły piątek, sobotę i niedzielę porozkładał podłogówkę, zamontował filtr za wodomierzem i porobił kilka innych drobnych rzeczy koniecznych przed wylewaniem posadzek. W sobotę robił próbę ciśnieniową i niestety ciekło dość znacznie. Poprawienie zacisków na złączkach załatwiło sprawę. Manometr przez cały dzień pokazywał potem stałą wartość więc jest ok.
http://i33.photobucket.com/albums/d93/trabi-wrc/Budowa/2009-03-24002m.jpg
Ponieważ dziś mieli wejść posadzkarze (w ubiegłym tygodniu rozłożyli większość styropianu), więc musiałem skończyć kilka drobnych rzeczy. M.in. osadzić odpływ liniowy do przyszłego prysznica w górnej łazience. Po długich przymiarkach i podkuwaniu wbiłem kołki w strop. Jak nietrudno się domyślić odpływ jest krzywo o ok. 4-5 mm - niestety widać to jak cholera. Konstrukcja odpływu uniemożliwia demontaż, więc przy zalewaniu betonem posadzkarz otrzymał prikaz, żeby doprowadzić to do porządku.
Dzisiaj rano wpadli posadzkarze, dokończyli układanie styropianu i mieli zaczynać robotę. Niestety cement zamawiany w ubiegłym tygodniu z zaznaczeniem, że MUSI dojechać najpóźniej o 8.00. O 9.30 zadzwonił posadzkarz, że cementu nie ma. Po kilku telefonach z hurtownią okazało się, że auto pojechało najpierw 15 km od nas i ma rozładować klinkier, a dopiero potem przyjedzie na naszą budowę. Posadzkarze mając poumawiane terminy na pomiary zawinęli się i przyjadą dopiero jutro.
CZY COŚ PSIA JUCHA MOŻE RAZ PÓJŚĆ JAK NALEŻY ?????????
Nerwy mnie trzaskają jak postronki ...
Zobaczymy jak pójdzie z tynkami ... Mają się pojawić w przyszłym tygodniu. Najpierw jednak muszę zagruntować posadzki (posadzkarz nie zalecił polewania wodą, lecz 6 dnia polanie z konewki gruntem- 0,5 l/m2) i kupić tekturę falistą do osłonięcia posadzek przed syfem tynkarskim. Na szczęście niedaleko domu jest dystrybutor w pieniądzach zbliżonych do folii (której tynkarze nienawidzą).
Na dodatek się dowiedziałem, że aby przyłączyć POŚ muszę złożyć wniosek o zamienne pozwolenie na budowę. I tu czkawką odbija się nam pani architekt-adapter, do której nie dotarło ani słowo mówione (w postaci informacji o planowanym POŚ-u) ani obrazki (w postaci planu zagospodarowania autorstwa bratowego, który podstemplowała z wrysowanym i opisanym w legendzie POŚ-em).
To tyle - idę leczyć nerwy ...
Pozdrav
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia