Faworyt - Magdy i Tomka
Będę nudny - znowu opóźnienia. Parkieciarz (nasz ulubieniec) miał być w piątek, ale będzie w następny wtorek, ale hitem dnia jest wiadomość od stolarza od schodów "Panie ja to chyba odmówię wam te schody bo rozchorowałem się"... Zamówione w marcu, miały być gotowe we wrześniu, a facet mi w połowie października mówi że chyba zrezygnuje! Czyli jesteśmy przez kolejne pół roku z betonowymi schodami... W piątek ma dać znać ostatecznie (nam jeszcze malusieńką iskierkę nadziei). Czy ja jestem jakiś nienormalny? Czy to w ogóle wszystko się dzieje obok? Uwierzcie mi że chciałbym szczebiotać jak skowronek co 2 dni w dzienniku że wszystko leci jak z płatka. Zwłaszcza, że za wszystko płaci się straszliwe pieniądze! Zaczynam mieć filozoficzne przemyślenia na ten temat - nie dogonimy bardziej rozwiniętych państw dopóki nie zmienimy naszej mentalności... coś takiego jak umowa, termin, zobowiązanie jest dla naszych budowlańców całkowicie obce. Jest na to metoda (na głoda) - trzeba zwyczajnie podpisywać z KAŻDYM umowę na piśmie z wysokimi karami za KAŻDY dzień opóźnienia i zacząć egzekwować te kary... Tylko niestety ze względów fiskalnych wiąże się to z wyższymi kosztami, ale dziś gdybym zaczynał budowę to tak bym właśnie robił. Mam nadzieję, że Wam pójdzie lepiej, że może to ja mam niewiarygodnego pecha...
Stół i lustra oczywiście nie przyjechały, "jutro będą na 100%".
Jesienna aura i taki sam nastrój. Bosko.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia