Faworyt - Magdy i Tomka
Elektryczny pastuch
Zaniki napięcia, miganie świateł, wyłączanie się i natychmiastowe włączanie płyty grzewczej stały się naszą codziennością. Powiem szczerze że zacząłem się do nich przyzwyczajać, jak mieszkańcy bloku przy Alternatywy 4 do dwudziestego stopnia zasilania. I tak sobie mrugało i czarowało, aż do ostatniej soboty (późne popołudnie) kiedy to przestało mrugać. Tyle że na stałe... Już 300 razy wspominałem, że takie rzeczy dzieją się WYŁĄCZNIE w sobotę, niedzielę, a zwłaszcza w nocy i w święta - Próby naprawiania w stylu Microszprot tj. włącz-wyłącz nie dawały rezultatu i tak zastał nas wieczór. Po chwili okazało się że instalacja żyje własnym życiem i część gniazdek działa! Niezbadane są wyroki naszej instalacji! Poczuliśmy się jak dzieci na kolonii kiedy gasło światło! Zadzwoniłem po naszych elektryków (tych ulubionych) i o dziwo przyjechali!!! Tak, tak!!! w sobotę o 17stej! Popatrzyli, pomierzyli i stwierdzili: padła jedna faza! (jak mi faza pada to doskonale wiem co zrobić, ale z prądem?). Jedyna możliwość to dzwonić na pogotowie energetyczne, gdzie jakiś milaczek wybełkotał coś o późnej porze, ale zgłoszenie przyjął. I znowu, o dziwo, przyjechali! Grzebali w skrzynce w ogrodzeniu chyba z godzinę, a ja jak ten przewodnik z kagankiem świeciłem im latarką, bo jak sama nazwa wskazuje Zakład Energetyczny nie ma latarki. Spoko doprawdy. Ale do rzeczy, bo znów leję wodę - okazało się, że licznik szlag trafił, a nasze miganie to wędzący się powoli kabel zasilający. Fantastycznie biorąc pod uwagę, że zaraz obok jest skrzynka gazowa... Ważne, że wymienili, odpalili i zadziałało. Trudno nam się przyzwyczaić do stałego światła - jutro też coś zepsujemy!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia