Faworyt - Magdy i Tomka
No i zasialiśmy! Oby nasze ziarna nie trafiły na skały, gdzie rozdziobią je kruki i wrony - tak mi się biblijnie z okazji Wielkiego Tygodnia napisało. Trawka zasiana, zagrabiona, zwałowana i podlana, brakująca (piąta) brzoza zasadzona, dostaliśmy ją w prezencie od naszego sprzedawcy roślin, wraz z małym, ale dziarskim cisem. Też już posadzony.
Jak popatrzeć na działkę od północnego zachodu, północy lub północnego wschodu, to wydaje się, że już praktycznie wszystko zasadzone i piękne i zielone. Wystarczy jednak przejść kilka metrów na południe i oczom ukazuje sie obraz nędzy i rozpaczy - działka wygląda tam dokładnie jak zaraz po zakończeniu budowy! Całe szczęście, że pogoda nas rozpieszcza od tygodnia i wreszcie można wejść na tę połowę nie wpadając po kolana w błoto. Powolutku i mozolnie rozpocząłem odgruzowywanie. Zniknęły już stare zardzewiałe siatki ogrodzeniowe, z których mieliśmy robić płot (był to w 100% genialny pomysł doprawdy), kumpel wywiózł resztę drutu zbrojeniowego (takie małe przeszacowanko na pół tony), kupę styroduru, deski i pustaki kominowe. Ja zorganizowałem ognisko z tektur i kawałków desek, które nie nadawały się do kominka. Ugryźliśmy też troszkę wielką kupę ziemi wyrównując drugą część działki. W sumie trochę już zrobiliśmy, ale jakoś syfu nie ubywa (może ja źle widzę) trzeba zamówić koparkę i powyrównywać poziomy ziemi, tak jak mają być ostatecznie. Do szybkiego upłynnienia jest też kilkanaście pustaków, z którymi nie mamy co zrobić - w akcie desperacji roztłukę je na drodze młotem.
Śmierdzący problem w domu nie zniknął... może troszkę pomogło "topienie" wpływu rury do szamba, ale problemu nie rozwiązało. Na szczęście jest ciepło i można otwierać okna... z nastaniem chłodów problem powróci, a z nim nasza wściekłość...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia