Koniczynka Kasi i Marcina
To miała być okazja - piękne mieszkanie, w dobrej okolicy, niski czynsz. Zadzwoniłam - cena atrakcyjna. Szybka decyzja - sprzedajemy swoje mieszkanie i kupujemy większe.
Wszystko już miałam obmyślone. W myślach malowałam już ściany, meblowałam pokoje. I nagle moje plany zostały brutalnie zniszczone - właścicielka mieszkania wyczuła, że bardzo mi zależy i tuż przed podpisaniem umowy wstępnej podniosła cenę.
Wkurzyłam się, nie tak miało przecież być. Chciałam wycofać ogłoszenie o sprzedaży swojego mieszkania, ale rozdzwoniły się telefony, kupcy zaczęli przychodzić. Wiedzieliśmy, że to ostatni moment, bo mieszkania zaczęły tanieć. Szybko trafił nam się kupiec - zapłacił tyle ile chcieliśmy, nawet się nie targował.
Zostaliśmy z niczym - niby mieszkań na rynku mnogo, ale nie takie jakiego szukamy nie ma, albo jest w takim stanie, że trzeba byłoby drugie tyle w remont wsadzić.
Po kilku dniach bezskutecznego szukania mieszkania mąż wpadł na genialny pomysł. Szalony pomysł. Pewnego wieczoru stwierdził, że szukam ogłoszeń w złej rybryce - czas zacząć szukać działki. Będziemy się budować.
Następnego dnia wykonałam tysiące telefonów - ziemia w naszym mieście jest straaaasznie droga. Już prawie zwątpiłam, że uda nam się cokolwiek kupić, gdy całkiem przypadkowo zadzwonił do mnie kolega. Zapytał co słychać, a ja mu wylałam całą swoją rozpacz nt. cen działek i właściwie ich braku. Całkiem niespodziewanie powiedział mi, że tuż pod miastem buduje się nowe osiedle. Ceny atrakcyjne, lokalizacja prześliczna.
Mąż nawet nie chciał słuchać o domu na wsi. Wyliczył tysiące wad mieszkania poza miastem. Bałam się, że go nie przekonam. Naszczęście okazało się, że na osiedlu tym buduje się kilku naszych znajomych. Udało mi sie namówić męża, żeby chociaż pojechał i zobaczył okolicę.
Był 1 maja 2008 r. Ciepły majowy dzień. Pojechaliśmy tylko się rozejrzeć. Rzeczywiście było tam tak pięknie jak mówił kolega. Byliśmy zachwyceni - ja pewnie nieco bardziej. Szybka decyzja - kupujemy.
Chwilę później wpłaciliśmy zaliczkę i omówiliśmy wszystkie szczegóły dalszej części transakcji.
Tak oto staliśmy się właścicielami naszego "kawałka nieba" - naszych 2000 m2.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia