Z pamiętnika inwestora
Rozdział VIII czyli Zapiski stanu surowego vol. III
http://www.woloszanski.org/img/banner/bw.jpg" rel="external nofollow">http://www.woloszanski.org/img/banner/bw.jpg
Pan Bogusław (na budowie) brodząc w trawie po kolana z charakterystycznie złożonymi rekami opowiada:
Minęły 2 miesiące od czasu kiedy ruszyły prace na budowie naszego inwestora. Murą pną się do góry, beton się leje a pieniążki wartko wypływają z konta. Zbliżamy się końca pierwszego etapu budowy…
Pewnego sobotniego przedpołudnia przyjeżdżamy ocenić postępy na budowie a tam wszystko aż furkocze! Ośmiu chłopa w ferworze walki - jedni murują, inni zamiatają, a jeszcze inni latają z workami z gruzem, a kurz bucha ze wszystkich otworów. Obrazu dopełnia uśmiechnięty …. Marketingowiec siedzący na stercie palet. Kończymy za 2 godziny– oznajmił widząc nasze osłupienie. No tak, to już planowany termin zakończenia stanu surowego! Biorę na bok Agę i mówię że trzeba by chyba jakąś wiechę urządzić. Tylko jak? Wzięli nas z zaskoczenia, nie mamy nic przygotowanego, tak to by człowiek wcześniej zmroził coś i jakiś gar gulaszu czy bigosu ugotował a teraz? Nie godzi się tak bez uczczenia. Postanawiamy wysondować majstra jak to załatwić.
- A ta chałupa to się nie zawali? – zagajam
- A czemu?
- Nie ma wiechcia żadnego, a już ponoć koniec…
- Aaa wie pan, jest sobota, mamy już dość, jedyne o czym marzymy to pojechać do domu. Pan się nie kłopocze, zresztą na wiechę jeszcze za wcześnie.
Pospiesznie sklecona wiecha jednak zawisła. Wobec tak postawionej sytuacji postanowiliśmy obdarować każdego na pożegnanie czteropakiem browaru a majstra (oj bronił się ostro) i marketingowca (nie bronił się wcale) flaszeczką.
No i koniec. Spakowali się i pojechali. Stoimy sami na działce. Jakoś tak pusto się zrobiło. Ponoć najłatwiejsza część budowy za nami…
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia