Z pamiętnika inwestora
Rozdział XI Wracamy na front !!! czyli Czyli zapiski wykończeniówki vol. I
Jest połowa października, wg wcześniejszych założeń chałupa ma się wietrzyć się a ja mam leżeć pompką do góry i szykować się na nowy sezon. Jednak po namowach Agi i zainspirowany postawą innych forumowiczów pękam i decyduję się na kontynuowanie budowy tak długo jak pozwoli pogoda i finanse. Sprawę przesądził fakt iż od kolegi dostałem namiar na kolesia który studiuje budownictwo i jednocześnie ma swoją ekipę. Specjalizuje się głównie w wykończeniówce. Spotykamy się razu pewnego na działce. Mimo że podczas oględzin domu dogadujemy się świetnie, ciągnie się za mną niepokój jak się spisze nowa ekipa. Załoga G jednak wysoko postawiła poprzeczkę i czuję że każde odstępstwo od błogiego stanu gdzie moja rola ograniczała się jedynie do kontrolowania postępów może mnie kosztować nieco nerw. Wiedziałem że muszę być czujny, więc na początek umawiam się na ocieplenie ścian zewnętrznych, z możliwością przedłużenia współpracy.
Tak więc pewnego pięknego jesiennego popołudnia mamy się spotkać i prace na naszej działce znowu mają ruszyć. Nie wiem czego się spodziewać, jak dotąd nie naciąłem się na wykonawcach, mam cichą nadzieję że i tym razem będzie dobrze. Kiedy tak stałem i chmurne myśli kotłowały się we mnie a folia dachowa łopotała nade mną, usłyszałem najpierw szczekanie psów, potem ujrzałem tabun kurzu i wyłaniający się z niego samochód z przyczepką załadowaną rusztowaniem. A więc są. Auto minęło przydrożny sklepik i zatrzymało się nieopodal mojej działki. Z samochodu wysiadł jeden jegomość i udał się w kierunku z którego przyjechali.
Pewnie idzie reszcie pokazać jak dojechać – pomyślałem. Chyba nie zmieścili się wszyscy w jednej furze?
Po chwili auto ruszyło dalej i w końcu zatrzymało się na moich włościach. Z samochodu wysiadło dwóch panów w wieku hmmm… dość dojrzałym. Okazało się że ich team liczy w porywach pięć osób. Za chwilę zza horyzontu wyłonił się pozostały członek ekipy z …. siatką browaru!!!!!
No pięknie – pomyślałem – spełniają się czarne scenariusze. Jeszcze nie zaczęli a już pękają browce. Szefa ekipy nie ma więc pewnie sobie pozwalają. A może oni tak zawsze?
Panowie w wesołej atmosferze przystąpili do przepłukiwania gardeł, a następnie ruszyli na tournee po budynku. Żywo komentując przeszli przez wszystkie pomieszczenia, poczym razem wyszliśmy na zewnątrz. Panowie ekipa przez dłuższa chwilę popijając browar w milczeniu przyglądali się murom, poczym jeden z nich wskazał pożółkłym od szlugów palcem wykusz i przerwał ciszę złowieszczym: „Eeeee ale tu będzie problem”.
- Eeee nie będzie – odpowiedział po chwili drugi.
- A jo ci mówię że będzie – powtórzył ten pierwszy.
Już zaczynałem tracić cierpliwość i miałem przerwać tę licytację telefonem do szefa ale nagle jeden z nich wychylił piwo do końca i zarządził: No, bierzemy się za robotę. Ku mojemu zaskoczeniu Panowie Ekipa od razu zabrali się do rozładowywania przyczepki i już po chwili ruszyli z montażem listew startowych i wyznaczaniem poziomów. Wkrótce dojechał ich szef i też zabrał się za robotę.
Pierwsze zetknięcie z nową brygadą wywołało lekki szok u mnie po tym jak prezentowała się Załoga G – pod względem liczebności, komunikatywności i zamiłowania do płynów budowlanych . Szybko okazało się że mimo że czasami znajdowałem puste puszki to chłopaki nie opierdzielali się w robocie a i współpracowało się z nimi przyjemniej bo w przeciwieństwie do wszystkich poprzednich wykonawców można było z nimi swobodnie o wszystkim porozmawiać i często służyli dobrymi radami.
Koniec końców, po skończeniu ocieplenia postanowiłem przedłużyć współpracę z nimi na tynki i zarezerwowałem ich na wiosnę.
Oby dalej tak dobrze szło…
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia