ELFOWE opowieści
dawno, dawno temu....., musiało być dawno, bo dokładnie nie pamiętam daty.... w każdym razie w roku 1999 lub 2000, no najdalej 2001 pojechaliśmy z Bastkiem na zakupy i w jednym z jakże uroczych marketów nabyliśmy płytki podłogowe do kuchni i przedpokoju. Nie, nie mieliśmy domu, ani mieszkania, ale wpadł nam do głowy cudowny pomysł, by mieszkanie brata Bastka, które stało już jakiś czas puste, zasiedlić. Oczywiście myśleliśmy o tym aby owo od brata- szwagra znaczy- a ściślej mówiąc przyszłego (nadal) szwagra -odkupić. Kiedyś. Szczęśliwi strasznie wnieśliśmy kilkanaście paczek naszego zakupu na 4 piętro (w bloku bez windy). Prawdę mówiąc Sebastian nosił, a ja..... no cóż... jeeeesteeeem kobieeetą..... Po tak ciężkiej pracy usiedliśmy na kanapie w większym z pokoi (dwóch- przechodnich) i z lubością meblowaliśmy w myślach i na głos te 42 m2. Burzyliśmy ścianki, ustawialiśmy komódkę, montowaliśmy łóżko i wieszaliśmy firanki..... i właśnie wtedy stwierdziliśmy, że jeśli tu zamieszkamy to już po nas. Nigdy nie dorobimy się niczego większego. Nagle pomyśleliśmy o czasach , w których na świat przychodzi 46 zupełnie nowych par chromosomów (po 23 pary od każdego z nas, rzecz jasna) i konieczności wygospodarowania dla maluszka jakiegoś kąta. Potem nasza pociecha poszła do szkoły, aż w końcu zaczęła sprowadzać do domu odmienną płeć i przechadzać się przez "nasz pokój" z tą płcią do swojego kącika. Do głowy przyszło nam też kilka innych niedogodności związanych z małą powierzchnią lokum owego, przechodnimi pokojami, nieustawną kuchnią, 4 piętrem w bloku bez windy itp. To był nasz pierwszy tet a tet z marzeniami o własnym domu.
Inicjatywę przejął Bastolomeo- jak na mężczyznę przystało
Jeździł do biura nieruchomości, pytał wśród znajomych, oglądał, sądował, śledził informacje na necie. Ja sądziłam, że ten pomysł to jest total kosmos więc się zdystansowałam. No wiecie żeby potem się pozytywnie zaskoczyć. I długo to zaskoczenie nie mogło na mnie spaść. Oglądaliśmy różne działki, w końcu spotykając się ze strony swej gorszej połowy z zarzutem braku zainteresowania sprawą postanowiłam na taką opinię jak najbardziej zasłużyć. A jak. Rok temu mniej więcej o tej właśnie porze bez entuzjazmu pojechałam na kolejne "okazanie" ze swoim przyszłym (wciąż jeszcze niedoszłym) mężem. I stało się. To było jak grom z jasnego nieba. Znaleźliśmy działkę. Następne miesiące upłynęły nam na przekonywaniu właścicieli owej działki, że chcą ją sprzedać. Udało się. Potem był notariusz, oczekiwanie na odpowiedź z ministerstwa ws. pierwokupu działki i ... była nasza.
Oczywiście jeździliśmy oglądać nasz kawałek ziemi na tym nędznym świecie kilka razy w miesiącu. Czasem nawet częściej. Poznaliśmy sąsiadów i okolicę. Raz nawet wybraliśmy się tam na rowerach- 13 km od domu Bastka- cały czas pod górę. Prawie wyzionęłam ducha, ale to już inna historia.
Projektu poszukiwaliśmy mniej więcej od czasu słynnej, szczerej pogadanki w mieszkaniu brata Seby. Oczywiście ja miałam swoich, Seba swoich faworytów w tym maratonie. Strasznie podobał mi się dom z łazienką w której wanna była wpuszczana w podłogę, a wchodziło się do niej po schodkach. Nie zwracaliśmy wówczas jeszcze uwagi na minimalne wymiary działki, ustawienie względem stron świata, prostą konstrukcję dachu, zwartą bryłę, małą kubaturę, funkcjonalność pomieszczeń i wiele innych. Zresztą sami wiecie, bo przecież też przez to przeszliście. Po zakupie działki życie zweryfikowało nasze możliwości, a i marzenia jakoś tak zmalały i zrealniały. Spadliśmy na ziemię i wybraliśmy projekt ze Studia Atrium. EFL- gl261. Prawie nic nie było w nim takie jak chcieliśmy (na parterze) więc nie widzieliśmy innego wyjścia -dokonaliśmy zmian, które teraz są w trakcie projektowania.
Tak będzie wygladać nasze cudo:
http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=54117&highlight=" rel="external nofollow">http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=54117&highlight=
Mniej więcej w maju trafiłam na forum. Wiele osób o nim mówiło, więc czemu miałabym nie spojrzeć. Wrodzona ciekawość przygnała mnie aż tu i tak już zostałam. Fajnie jest. Sami wiecie. Mamy za sobą pierwsze odwiedziny w domu forumowiczów- takie w realu. Teraz jest mowa o jakiejś imprezce. Fajnie, fajnie. Dobrze jest byc wśród osób, które też robią coś z niczego, z samej chęci życia w świecie ze swych snów.
Dzisiaj jest wielki dzień. Początek. Wielki poczatek. Tak to postrzegam. Jutro odbiorę mapkę do celów projektowych i tak naprawdę wszystko się zacznie. To nic że czeka nas kilkumiesięczna udręka z urzędasami. To nic. Na wiosnę wszystko będzie już miało kolor, zapach i smak cegły, który najpierw znienawidzimy, a potem do niego będziemy tęsknić. Budujemy nowy dom....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia