ELFOWE opowieści
Choć czasu od ostatniego wpisu minęło sporo, w domku zmian niewiele- niestety.
Trochę zmieniliśmy sypialnię dodając kolor (czerwony) na jednej ze ścian. Miała być nasza fotografia na całej ścianie ale odkąd jestem w ciąży nie ma jak zrobić zdjęć- no bo jesteśmy teraz rodziną rozwojową:)i wszerz i wzdłuż:)
Za to fototapeta w końcu pojawiła się na dole- na "tyłach" ścianki kominkowej. Miała być filiżanka ale były trudności z wydrukiem przygotowanego (dodam , że profesjonalnie) zdjęcia. (Po co do chol.... drukarnie ogłaszają się wkoło skoro potem tylko piętrzą problemy przy indywidualnych zamówieniach).
Wybraliśmy motyw kwiatowy (Seba nie miał już chyba siły się bronić i uległ- choć dopiero po przyklejeniu tapety ostatecznie się przekonał).
Chciałam wkleić zdjęcia ale aparat całkiem rozładowany więc dodaję mu mocy i wkleję następnym razem.
W piątek ma przyjechać łożeczko do pokoju młodego i zacznę swój wielki projekt pod nazwą "miś na ścianie" wtedy w dzienniku pojawią się nowości.
Póki co ruszyliśmy z otoczeniem i choć DZIURA na fundament płotu czeka na beton już jakiś miesiąc postanowiliśmy dać jej jeszcze chwilę i kopiemy DZIURĘ po fundament tarasu. Potem zamówimy 1 gruchę i zalejemy.
Mam- jak mówi Seba- ZOK czyli zakaz opuszczania koszar.
Mimo 33 tygodnia ciąży mój organizm i moja dzidzia już szykują się do porodu. Spędziłam upojne 2 tygodnie wakacji w szpitalu i tak się naoglądałam....
Stwierdzam jedno- słonie mają lepiej- noszą młode w brzuchu przez 2 lata, a ja choć nie mogę się już doczekać Igora okrutnie boję się wrócić na porodówkę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia