Ostatni raz?
Zaczęłam temat mojej "bajki" zgłębiać bardziej niż dogłębnie. No co? Taka już jestem i okazało się, że do drogi gminnej i wodociągu mam tak circa 210m (koszt wodociągu własny...to nie jest normalny kraj!), a droga do działki będzie prywatna i łódzki ZWik ma tę drogę w 4 literach, a nawet zadeklarował na piśmie budowę kolektora sanitarnego gdzieś w polu i to nawet za 5 lat o ile mu się to będzie opłacać...taa (bez komentarza!)
Po cichu więc (przed małżem-Jareckim) ale w porozumieniu z właścicielką terenu, pewnego dnia przyjechał geolog i różdżkarz na doczepkę i co?
Wody niet przynajmniej na tej opłacalnej głębokości. Normalnie odpadłam bo ponoć ziemia wokół Łódki jest gliną z siecią żył wodnych i nie tylko!
Się ma to w życiu szczęście
Do tego wszystkiego doszedł 25 metrowy po obu stronach pas ochronny bo linia wysokiego napięcia na polu i...blada "d"tak zwana, a pejzaż...nadal powalający tylko, że już nie dla mnie...przyznam po cichu, że opłakałam to dosłownie na mokro. cdn
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia