Dziennik budowy RENI
Minęła zima, a z wiosną powrócił temat działki. Znowu biura nieruchomości, ogłoszenia w prasie...postanowiłam, że nie będę płacic prowizji za posrednictwo, tylko sama znajde działkę. Kupiłam plan miasta, wykresliłam dzielnice w/g mnie nieciekawe, skupiłam sie na tych najbliżej nas położonych i zaczęłam wydzwaniać.
Przyjęłam nastepujące kryteria:
1. ma byc średniej wielkości 8-12 arów
2. ma miec najważniejsze media na działce
3. ma byc blisko przystanku autobusowego
4. ma byc szeroka około 25 m
5. ma miec wjazd od północy
6. ma byc w spokojnym i przyjemnym miejscu
7. może być droższa, tylko żeby była taka jak chcę.
Pewnego dnia w drugiej połowie sierpnia w słuchawce odzywa sie głos mężczyzny i informuje, że jest taka działka do sprzedania, tylko cena zawrotna. Ogłoszenie jedno z wielu w tej gazecie, pomyslałam, że sie umówię i zobaczę. Wyciagnęłam niechetnego męża i podjechalismy, 5 minut jazdy od naszego bloku.
Przyjechał rowerem, pokazał działkę: 8,89 ara, 25 x 50 m, troche skośna w jednym rogu, w górze 8-9 m szeroka. Wjazd od północy, woda i kanał oraz telefon na działce, do podciągnięcia prąd i gaz. Trzeba dac odstępne sąsiadce, bo woda i kanał przez nią ciagniete i nie przekazane jeszcze miastu.
Komary cięły niemiłosiernie, więc mąż się zdenerwował i zaczął mnie poganiać do domu. Nie był w ogóle zachwycony ta propozycją, a raczej znudzony. Zdążyłam tylko powiedziec facetowi, że przemyslę sprawę i ewentualnie odezwe sie w najbliższym czasie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia