Dziennik budowy RENI
Dzisiaj około południa zadzwonił pan ze żwirowni, że wyjeżdża z piaskiem. Uprzedziłam męża wczoraj, że jest potrzeba obsypania fundamentów w środku garażu piaskiem przed mrozem, bo są bardzo odkryte. Poszłam za ciosem, może pojedzie, no i synowi też wspomniałam o obsypywaniu. Pojechaliśmy razem, nawet kolega syna niespodziewanie dołączył. Wielki samochód podjechał prawie pod garaż, ale trzeba było wyjąć dwa drewniane słupki graniczne sąsiada, bo wjazd na działkę ma 3 metry - dla osobowego to wystarcza, ale dla takiego kolosa nie bardzo. Pewnie będzie zły, ale nie mieliśmy innego wyjścia, wysypałby daleko od garażu i trzeba byłoby wozić taczkami. Deszcz padał od godziny, a ja zdecydowałam, że zasypujemy, łopaty poszły w ruch, chłopcy i ja nasypywalismy do taczek a mąż woził na koniec - do pomieszczenia gospodarczego i pod ściany w głębi. Na szczęście nie ma jeszcze ściany działowej między garażem a pomieszczeniem gospodarczym, więc jest przestrzeń do manewrowania.
Strasznie pomału ubywało tego piasku, ciągle taka wielka kupa przed nami. Na początku staliśmy w garażu i nabieraliśmy w brzegu, ale potem trzeba było wyjść na zewnatrz i przegarniać bliżej. Syn przemoczył ubranie, kurtka i kaptur tylko trochę zabezpieczały przed deszczem, jak wyjeżdżaliśmy z domu, jeszcze nie padało. Tylko mąż jeżdżąc w garażu był suchy. Po dwóch godzinach ściany były obsypane, my zmęczeni a kupa zmalała do połowy. Zdecydowałam o powrocie do domu. Wszyscy dostali gorący bigos i herbatę z cytryną, na deser domowy placek.
Po takim wysiłku smakowało wyśmienicie.
Obyśmy tylko nie zaczęli smarkać i kichać, bo niestety zmokliśmy bardzo.
Reszte zrobimy może za tydzień, jeśli będzie pogoda.
Zaglądnęliśmy na poddasze, trzy kominy przeciekają okrutnie, jestem teraz pewna, że pan D. zapłaty nie otrzyma, tylko czy mam mu zlecić poprawe czy też poprosić inną ekipę i potrącić mu z pozostałego wynagrodzenia ?
Zastanowię się.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia