Dziennik budowy RENI
Wczoraj odjeżdżając z budowy mąż zaglądnął do sąsiada aby go przeprosić za wyjęte słupki, była tylko córka gimnazjalistka, którą poinformował o zaistniałym fakcie. Po powrocie do domu, po dwóch godzinach zadzwonił do sąsiada i jeszcze raz go przeprosił, obiecawszy włożenie palików w następną sobotę. Niby sie zgodził i nic wiele nie mówił.
Późnym wieczorem zadzwoniła do mnie sąsiadka (jego żona) i zrobiła mi przez telefon karczemną awanturę za wyjęcie palików i przejechanie jednym kołem kawałka trawnika. Usiłowałam jej wytłumaczyć, że padało tak bardzo, a my byliśmy tak przemoknięci i zmarznięci, że nie mogliśmy tego naprawić od razu. No i oczywiście, że kierowca nie miał innego wyjścia.
Mówiłam jej, że mąż rozmawiał z jej mężem dwie godziny wcześniej i uzgodniliśmy naprawę na następną sobotę.
Nie docierało do niej nic, krzyczała na mnie bez opamiętania, a w końcu powiedziała, że jak do wtorku nie naprawię szkody, to wezwie policję.
Powiedziałam żeby wezwała, wtedy wyłączyła się.
Przypomniało mi się jak sąsiad zaczął budować swój dom, to na mojej działce złożył bez pytania kupę desek i innych rupieci, przykrył to folią i tak leżało przez 2 lata. Zaczynając kopać fundamenty w maju kilkakrotnie ponaglałam go żeby to przesunął na swoją działkę.
Wielkie samochody z materiałami zakręcały na mojej pięknej łące robiąc koleiny i niszcząc soczystą trawę, ale ja nie mówiłam nic, bo wiedziałam, że ja też kiedyś będę potrzebowała "przymknięcia oka" na jeżdżenie i pewne nieuniknione szkody przy budowie. No, miało to być na zasadach wzajemności, teraz ty potrzebujesz, potem ja.
Oni widocznie tak nie myślą, awanturują sie już po raz kolejny w sposób, do którego ja nie jestem przyzwyczajona. To poniżej pewnego poziomu, który każdego z nas obowiązuje.
Poza tym wielokrotnie wymawiali mi to, że musieli 3 metry działki przeznaczyć na drogę dojazdową do mojej działki, a zapłacili za tą drogę tak jak za działkę (3 m szerokości x 30 m długości).
Rok temu sąsiad krzyczał, że on utwardza drogę, a ja nie robię nic, zmusił mnie prawie do działania, zapłaciłam za żużel, który rozsypaliśmy taczkami po drodze, trochę sie uspokoił. Teraz z budowy było dużo gruzu, wszystko wywieźliźmy taczkami na drogę, jest już znacznie utwardzona, więc sąsiadka zarzuciła mi, że bez jej pozwolenia kładę gruz na JEJ DRODZE ! "Pani musi się mnie pytać za każdym razem, czy ja zezwalam na cokolwiek !!!, to MOJA DROGA !!!".
Widzę, że nie będzie z nimi łatwego życia, wszystko im przeszkadza, o wszystko mają pretensję no i bez przerwy podkreślają, że to ich ziemia, ich droga, ich własność. Krzyczą przy tym niemiłosiernie, używając niecenzuralnych słów. Odnoszę wrażenie, że jak na mnie nakrzyczą, to poprawia im się humor. Coś mi się zdaje, że ten zwyczaj awanturowania się przynieśli ze wsi, z której pochodzą, słyszałam, że ludzie na wsi często tak sie zachowują. Nigdy nie miałam rodziny na wsi, więc nie jestem do takiego zachowania przyzwyczajona.
No i mąż w związku z tym incydentem powiedział, że jemu to w tym bloku jest tak dobrze, bo jak zamknie drzwi za sobą, to nikt mu nie krzyczy, nie zagląda, nie przegania go, wszyscy mają równe prawo do schodów, piwnicy, ławeczki, parkingu... a tu : już sobie wyobraża jak co drugi dzień sąsiad będzie krzyczał, że z grilla dym leci mu pod nos, że pies szczeka, kot mruczy, dziecko gra na gitarze - jemu wszystko będzie przeszkadzać, nie mówiąc o tym, że raz w tygodniu przypomni nam po czyjej drodze jeździmy.
Wcale mu się nie uśmiecha kiedyś iść do tego domu mieszkać, w ogrodzie pomimo, że taki schowany na końcu działki i drogi nie ma wokół, będziemy jak na patelni. Nie będzie można swobodnie posiedzieć, bo sąsiedzi z boku będą wszystko widzieć.
Na to ja, że przecież możemy obsadzić działkę drzewami dookoła i odgrodzić się "ścianami zieleni". Jakoś nic go nie przekonuje, jeździ tam jednak ostatnio, chociaż cale lato nie zaglądał. Zupełnie nie wiem jak to wszystko rozwinie sie dalej ???
Kiedyś miałam nadzieję, że z sąsiadami żyć będziemy w zgodzie, teraz już wiem, że to niewykonalne, przynajmniej z tym jednym.
Zastanawiam sie dlaczego ludzie częściej szukają zwady niż zgody ???
Podobno ta sąsiadka co jej drewno dałam też ze wszystkimi wokoło jest skłócona, z tym sąsiadem z przodu też ! I to jak !!!
Gdzie są normalni, przyjaźni ludzie ???
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia