Dziennik budowy RENI
Daaaawno nie pisałam, nie wiem dlaczego, ale jakos tak zwolniłam tempo zycia po tym wszystkim.....
Owszem, spotkałam sie po raz drugi z pania projektantką, jej propozycje mi w ogóle nie odpowiadały: umywalke w łazience zaproponowała tuż przy wejściu, nikt nie będzie mógł wejść jak ktos tam będzie stał. Stolik w kuchni zaproponowała prawie w przedpokoju, jak będziemy jedlli posiłki w tym przedpokoju ? Kuchnia ma przeciez
12 m2 !
Jej zupełnie co innego sie podobało, przekonywała mnie do swoich propozycji. Straciłam zupełnie chęć do spotkań z nią, przestałam dzwonić, ona tez pewnie zajęta więc kontakt sie urwał, dałam niewielką zaliczkę.
Podjęłam decyzje o "nic nie robieniu".
Bylo mi dobrze....pracowałam, spałam, odpoczywałam, oglądałam czasem jakies gazety z wnętrzami...
Wszystko mi sie pomału w srodku "układało", jak kładłam sie spać, to po zamknieciu oczu zaczynałam wędrowac po moim domu, gotowałam obiad, wychodziłam na ogród, podlewałam kwiaty, kąpałam sie w łazience - widziałam kolory na ścianach, meble, słyszałam lejącą sie wode do wanny, jakis film w telewizorze, muzykę dobiegajaca z poddasza....nawet kot wylegiwał sie na kolanach u mojego męża. Wszystko bylo nowe, czyste, kolorowe, dom sprawiał wrażenie przytulnego.
Pomału zapominałam o tym wielkim wysiłku, który wlożyłam w budowe, o tym maratonie, o tych wszystkich klopotach, wyciszyłam sie....
A w domu - oblana matura i decyzja o szkole policealnej rocznej, będzie czas na poprawkę w styczniu i poszerzenie wiedzy z zakresu informatyki. Podeszłam do tego ze stoickim spokojem, a co tam, moja babcia mówiła zawsze: nie ma tego złego co by na dobre nie wyszlo. Zaczął sie rok szkolny, wszystko wrócilo do normy. Ja też rozpoczęłam naukę na kolejnej podyplomówce, spadlo mi to jak grom z jasnego nieba, nie protestowałam, jest wymóg, to musze go spełnić, będe potem spokojnie pracować. Nie zapowiadalo sie cięzko, pójdzie jak z płatka, nawet nie zdążę sie oglądnąć, a będzie po wszystkim. Nudy na pudy, za wiele nie skorzystam, ale papiór będzie i nikt sie już nie przyczepi. No niech tam, rozerwę sie troche, szkoda byloby zrezygnowac z funkcji tylko dlatego, że brak jednego papiórka. Może poznam fajnych ludzi ?
Wszystko przebiegało nadzwyczaj "letko", nawet sie nie obejrzałam, a tu juz po I semestrze i mówią, że niedlugo koniec. No i matura w domu zdana !!! Eureka, może chłop iść na te studia, dojrzał odrobinę, złagodniał no i dziewczyna sie pojawiła na horyzoncie. Jezu, ile sie dzieje !!!
No to skoro mi tak dobrze, to zrobie remont w kuchni, bo jak do niej wchodze to tracę humor. Szybka decyzja, szybkie konsultacje i szybkie wykonanie. Zamiana kuchni i zlewu, który idzie w róg, jest wspaniale. No i meble takie pojemne. Boazeria zeszła do piwnicy, mąż stwierdził, że sie przyda. Nowe firanki, nowy stół, nowe taboretki...zabieram sie z ochota do wypieków, och jak teraz jest fajnie !
Przypomniała mi sie budowa....zadzwoniłam razu pewnego do gościa od wod-kan, umówiłam sie na budowie, żeby pooglądał, cos doradził, cos policzył.
Przyjechał. Pooglądał. Policzył. I zadał pytanie: a pieca na gaz to pani nie chciałaby mniec na górze w tym pomieszczeniu gospodarczym ??? W projekcie jest na dole w łazience, ale jakby sie dało własnie na górze, to łazienka byłaby "czysta", więcej miejsca i w ogóle.
Obiecałam sprawe rozeznac. Niedługo później wybrałam sie do RCMB, tam pani inzynier oglądnęła projekt i stwierdziła, że oczywiście, że można. Trzeba kupic piec z zamknieta komora spalania i wyprowadzic rurę przez ściane szczytową... i już.
Odjęło mi mowe, to na co ja ten piękny Schiedel do gazu kupowałam i budowałam z takim mozołem, a potem czekałam w nieskończonośc na odkucie go od stropu ??? Gdzie byl kierownik budowy, który gruntownie przeanalizował projekt i zaproponował nieistotne poprawki, a w tej kwestii żadnej podpowiedzi ???
Musiałam troche ochłonąć i przyzwyczaic sie do mysli, że łazienke na dole będe miec pięęęęęękną ! Całe 6 m2 wolne od gazu, z oknem na dodatek.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia