Dziennik budowy RENI
Jedziemy rano z mężem na budowę żeby zobaczyc efekty wczorajszej pracy. Drzwi zostawiłam otwarte, bo nie mozna było wejśc na świeżo zalane schody, nic nie zginęło, wszystko w porządku. Zdejmuję gruba folie ze schodów i delikatnie wchodze do środka. Wylewki ciemne, jeszcze trzymają wilgoć, ale schody na zewnatrz trzeba troche polać, potem będzie podlewał deszcz, którego nie brakuje ostatnio.... Mąż wchodzi do srodka i oczom nie wierzy.....tak równo ! Żartuje, że sie przyzwyczaił do piasku i teraz jest tak dziwnie....chyba mu sie podoba
Zamykamy drzwi i nakładamy dodatkowe folie na zapasy cementu i wapna.
Jutro z samego rana murarze do ścianek dzialowych i elektrycy (podobno !).
Po drodze robimy zakupy w Auchan, kupuję sobie gumiaczki w kolorowe kwiatki do chodzenia po budowie, bedzie łatwo je myc, włożę do srodka gruby filc, żeby były ciepłe. Jak przeziębie jeszcze raz nogi to umrę na te nerki !
Oglądam z daleka dom...z tym dobudowanym wiatrołapem wygląda o wiele lepiej !
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia