Rodi - Dom w rododendronach 5 (Aneks G2)
Walczymy dalej - dzieje się tak dużo że nie nadążam pisać - ociepliliśmy prawie cały dom styropianem i prawie cały dom pociągnięty jest pierwszą warstwą kleju.
Wygląda całkiem inaczej, aż tęsknie za czerwonymi pustakami ale teraz mogę wyobrazić sobie cala elewacje i widzę ze mamy duży kontrast okna i drzwi vs. dach i cala reszta - elewacje zrobimy w jakims mleku kawowym albo cappuccino jak kto chce i dzięki AMFI nasze bonie wokół okien i drzwi będą miały po 12 cm :) Nie mam zielonego pojęcia tylko jak po malutkiej próbce tynku mam sobie wyobrazić jak będzie cały dom pociągnięty tym wyglądał.
Zaczęły się robić nam tynki gipsowe wewnątrz - mamy pociągnięty sufit w salonie, gabinet, prawie cala górę poza łazienką i ta dużą ścianą kolo schodów, A pewnie nawet i więcej bo dziś nie udało nam się obejrzeć co się udało chłopakom zrobić.
Efekt jest taki, że jak pojadę to coś mi nie pasuje i nie wiem co ja tu robię w takim domu. Aż się czuje jak już bliziutko do wykończeniówki!! I do wielkiej sofy w salonie, i do widoku z okna na sarenki, i do siedzenia z książką na tarasie, i do tego żebym miała ochotę wyjącego koguta rano ukatrupić :)
Trzymajcie kciuki tylko żebym zrobiła prawo jazdy wkrótce bo inaczej z tymi kogutami na Baszkówce to będę 24 godziny/7 dni w tygodniu.
Mieliśmy też przygody w niedzielę. Piotruś chciał położyć peszle pod wylewki i tynki w salonie - mamy plan żeby już teraz porozprowadzać je tam gdzie trzeba i potem tylko przepuszczać kabelki przez nie a nie po podłogach.
Z tym, że w salonie ten peszel nie idzie tak jak w większości przypadków po ścianie koło planowanego sprzętu grającego albo tv tylko sobie leci przez podłogę od ściany łączącej z gabinetem do rogu domku tam gdzie na projekcie sofa. Czyli idzie sobie w literkę U. Piotruś zakupił narzędzie do przeciągania kabelków, peszel w formie rury, wypróbował narzędzie czy ładnie przechodzi przez peszla przed montażem (przechodziło), a następnie pięknie poprowadził i przymocował peszle do ścian i podłogi.
I co? No i d**a :)
Bo jak już to zrobił to okazało się ze narzędzie nagle nie daje rady przez ta literkę U przeprowadzić samego siebie a co dopiero kabla !! No i co ...?? - po poprzeklinaniu sobie nad tym jak to sobie można cokolwiek zaplanować i na 4 godziny przed wyjazdem Piotrka w delegacje zaczęliśmy walczyć z materiałem. Skończyło się na odpięciu peszli (pół soboty byli przypinane), przeciągnięciu narzędzia z umocowaną do II końca nitką na zasadzie "wytrząsania zawartości", zabezpieczenia końców nitki i dopiero przypięcia. Uhhhhh....ale nitka jest w środku (za jej pomocą będziemy przeciągać kable) ii już mogą chłopaki te głupie peszle tynkować.
No i to by było na tyle - zdjęć dziś nie będzie bo mi padły wszystkie baterie i nie dam rady aparatu włączyć żeby ja zrucić na dysk... tomorrow never dies i jutro będą zdjęcia - tylko nie wiem w które jutro bo jutro jutro to ja mam 2 godziny jazdy po pracy...trzeba to prawo jazdy zrobić jak ten dom się tak spieszy do zamieszkania :)
Aaaa - i bierzemy kolejną transzę...bo się poprzednia przejadła już
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia