Chatka Azymutów
Pierwszy raz nogę na mojej przyszłej ziemi postawiłam w ostatnich dniach sierpnia 2005. Formalności z kupnem nieruchomości trwały prawie pół roku. Ponieważ "okazało się" że właścicieli jest 2 /dom pospadkowy/ wszystko trzeba było załatwiać podwójnie. Koszty też były podwójne...
Największy problem był ze znalezieniem banku, który byłby chętny skredytować zakup czegoś innego niż działka budowlana czy budynek. Jak tylko usyszeli w słuchawce hektary i las- rozmowa się kończyła. Po wielkich perypetiach znalazł się jeden jedyny- i tu wielki ukłon w stronę naszego polskiego giganta banku BKO BP (a ja zawsze ich tak nie lubiłam)
Niestety- brak konkurencji odbił się na mojej kieszeni- prowizja i marża były bardzo wysokie i właściwie nie podlegały jakimkolwiek negocjacjom - a wiem ze w innych bankach jest to możliwe.
W listopadzie podpisaliśmy pierwszą umowę przyzeczenia kupna/ sprzedaży pod warunkeim, że Agencja nie skorzysta z prawa pierwokupu. I cały miesiąc siedzieliśmy jak na szpilkach- nasze prawo nie daje mozliwości zwrotu poniesionych kosztów w przypadku gdy agencja zdecyduje się nieruchomość nabyć przed nami. W tej sytuacji bylibyśmy w plecy kilka tys. pln wydanych na koszty już uruchomionego kredytu i pierwszej umowy notarialnej.
Swoją drogą jak ktoś ma w życiu pecha to może w ten sposób tracić wiele razy :)
Na nasze szczęscie agencja nie zainteresowała się moją stodołą ze strzechą i na gwiazdkę staliśmy sie szczęśliwymi (?) posiadaczami ziemskimi...
pierwsze foto przedstawia moją cudną stodołę
http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/P1140019.jpg
i drugie foto- widok na całość podwórka dom i budynki gospodarcze. I moj boski pies :)
http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/P1140020.jpg
Widać na pierwszy rzut oka jakie było to zapuszczone. Spod śniegu wystawały badyle nie koszone dobre 3 sezony.
Obok stodoły jedno z ładniejszych drzew- spora olcha czarna (chyba). Niestety nie moje. Za to za stodołą niespodzianka- piękny duży dąb. Kiedys i jego zaprezentuję :)
Taki był stan posiadania w styczniu, niedługo po kupnie. Nie mogliśmy się doczekać kiedy stopnieje snieg i wreszcie będzie można "coś z tym robić"
Póki co kupiliśmy żeliwną kozę (drzewa opałowego była cała szopa) i grzejąc rączki napawaliśmy się... tylko czym :)
Stoczyliśmy też w markecie walkę o szypę do śniegu i staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami 2 takich pomarańczowych.
Odgarniac było co- tylko nie wiemy po co :) :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia