Chatka Azymutów
Jak pisałam tak zrobiłam
Środa była dla mnie dniem porażek
Porażka pierwsza- koparkowy spóźnił się prawie 2 godziny (ale to nic)
Szybko ustaliliśmy plan działania.
Zaczęło się od usuwania resztek poprzedniego ogrodzenia.Robiło to wrażenie:
http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/cae9ea0f42e33001med.jpg
Zakopaliśmy paliki zaczęliśmy rozciągać sznurek pod fundament i wtedy:
porażka druga- w samym samiutkim środku mojego pięknego ręcznie formowanego ogrodzenia jest... podwójny słup energetyczny. Słup stał tam od zawsze, nawet nie zmienił miejsca ustawienia odkąd mamy tą działkę. A jednak- jak nie przeciągnelibyśmy sznurka- w środku wychodzi słup. I dylemat: czy omijamy go z przodu czy z tyłu. Czy załamujemy ogrodzenie czy odsuwamy sie w głąb działki. A może wysuwamy w strone drogi- w koncu mam zgode na min 3 metry a planuje ponad 4? a moze.... stanęlo na lekkim załamaniu - i tak będzie tu brama i nie powinno rzucać sie w oczy.
Nie byłoby to dla mnie porażką gdyby nie fakt, ze moja druga połowa inwestorska jest.... geodetą... ale jak wiadomo- szewc bez butów chodzi. Moj geodeta (choć całą zimę się zarzekał ze gdy tylko stopnieją sniegi przejdzie wszystkie nasze działki i zabije je rózowymi i pomarańczowymi kołkami by nikt nie miał wątpliwości gdzie są nasze granice) nie miał czasu wytyczyc ogrodzenia jak też wynieść poziomu... Wiec żona geodety zadzwoniła po innego
cale szczęscie znajomego :)
Koparkowy pracował dzielnie, wykopał 3 łyzki. Przy 4 okazało sie ze- porażka trzecia: już nacieka woda i co wykopane obsuwa sie... to dopiero 70 cm a planowaliśmy na 110. Klopot. Kopał kopał aż przekopał. Ładny rów mi zrobił... ale czy to jego wina ze mam "wysoki" poziom wody gruntowej?
Ok. Rów wykopany, koparkowy wziął się za układanie terenu. I to nam szło całkiem lepiej... dowalił mi ziemi na podwórku ze mam poziom niemal równy z drogą. Baaardzo mi się to podoba.
Porażka kolejna: dzwoni pan z hurtowni ze nie dowiezie cegły i zaprawy- bo ma awarie hds. przywiezie za pare dni jak naprawią. Machnelam ręką... w koncu jeszcze fundament w rozsypce (dosłownie) to po co mi ta cegła.
Dostarczyli mi zbrojenie- pocięte jak chciałam. Sliczne te druty :)
Zabrali reszte starych meblisków składowanych w jednym pokoju. Ale ulga i jaki porządek. A jaka przestrzeń.
Dzień skonczył się późno... około 21 "zrobiło się" zebranie wiejskie przy mojej dziurze fundamentowej i narada- co tu teraz z tym fantem zrobić. Jeden lepszy od drugiego...
Całą noc nie spałam bo wymyslalam ze przyjdzie ulewa i zaleje resztki tego co zostało. A niech dojdzie wichura to przewróci słup energetyczny podkopany na dodatkowy metr. Tej nocy ulwa ani wichura nie przyszła. Przyszla za to następnej nocy :)
cdn.
ps. co do granic... do tej pory nie wiem gdzie znajdują się niektóre z moich dzialek.
Foto wkrótce
mocca
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia