Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    491
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    292

Chatka Azymutów


mocca

18 wyświetleń

muszę trochę pouzupełniac dziennik bo tyle się dzieje a tu pustki

 

 


zacznę od historyjki o ogrzewaniu bo warta jest opisania

 


W ubiegły czwartek zdecydowaliśmy rozpocząć sezon grzewczy, ale wciąz trudno dostępny jest dobry eko-groszek workowany. Miałam 4 worki zapasu z testu letniego, zdecydowałam się uruchomić piec. Rozpaliło się szybko, pięknie temperatura rosła. Kiedy było jakies 40 stopni wsiadłam w brykę i pojechałam na rynek we wsi a później na skład węgla. Wlaściciel odsprzedał mi 5 worków swojego groszku, mówił ze na 7 dni spokojnie wystarczy a za tydzień ma byc dostawa (jestem zapisana hehe). Zapakowaliśmy, jadę do domu z mysla, ze kaloryferki juz ciepłe i w domu przyjemnie. Zajeżdżam a tu zimno. Biegne do pieca a tam... 91 stopni . Dzwonie do hydraulików... okazało się, ze pompka była wyłączona. Zasyczało, zabulgotało mysle- teraz będzie już ok. Piec nie zaczął pracować bo chłodził się do wieczora ale gorąca woda już krążyła. Jak odjezdzałam kaloryfery były letnie. W piątek przyjechaliśmy wieczorem razem- chciałam pokazać Azymutowi jak ladnie rozpaliłam w piecu i w domu jest ciepło przyjemnie. No cóż, na piecu było faktycznie zadane 58-60 stopni ale w domu wciąż letnio... Telefon do hydraulików, okazało się, ze pompki w domu były zapowietrzone. Odpowietrzyłam, poszło ciepło... Odjechaliśmy. Ale przezornie następnego dnia (wszystkich swiętych) w drodze do rodziny zajechaliśmy rano sprawdzić jak tam grzanie. Wszystko ok, piec pracuje, w domu ciepło tylko jedna podłogówka nie działa w lazience na górze. Ale ze to święto nie wydzwaniałam do hydraulików. Azymut coś sobie przypominał z instruktazu obsługi i stwierdził, ze jak już jest dobrze rozpalone to wlot powietrza chyba powinien być zamknięty, co uczynił. Dosypał jeszcze 2 worki żeby był zapas. Pojechaliśmy do rodzinki, wieczorem nie zajeżdzaliśmy bo było późno. W niedziele wybieralismy się od rana ale dojechaliśmy po południu. W domu ciepło, podłoga ciepła ale kaloryfery letnie. Lece do kotłowni, patrze na piecu 41 stopni. Otwieram piec a tam 20 cm sadzy. Zasobnik pusty. Moj genialny mąż nawet sie nie chciał przyznać ze to jego wina... piec nie miał powietrza a chciał trzymac temperatrure, przerobił cały węgiel i czadzil dalej z tego co pobrał... Akcja czyszczenia pieca a potem kotłowni wcale fajna nie była. Nurkowanie w tych wyczystkach i komorze spalania, popielniku. Kilka pełnych szuflad nieprzepalonego wegla i sadzy. Jak wygladaliśmy szkoda gadać, kominiarze a tego deficytowego węgla jak szkoda...

 


Na szczęscie piec bez problemu odpalił, dorzuciliśmy reszte węgla jak została i do wieczora wszystko zadziałało tak jak powinno tym sposobem od niedzieli mam w pełni rozpoczęty sezon grzewczy. Podłogówka w łazience zadziałała kiedy za poradą hydraulików zakreciłam cały dół i pełną moc puściłam na chwile na górę.

 

 


Fajnie kiedy w domu jest ciepło.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...