Dziennik budowy inżyniera Mamonia
Czas leci, a stanu zero nima i nima ...
Tak dawno już nie pisałem, że nie pamiętam zbyt dokładnie co i kiedy się zdarzyło.
Ekipa walczyła i w piątek, i nawet w sobotę. Wszystko dlatego, że szef ekipy chciał mnie przekonać, że ściany parteru rekompensują brak podłogi na gruncie i miał nadzieję dostać sianko. Tak się zresztą umówiliśmy nieco wcześniej, bo ani on, ani ja nie byliśmy zainteresowani czekaniem na pogodę aby można było kłaść dysperbit. W sobotę dociągnęli parter do wysokości 4 - 5 pustaków oraz wymierzyli i zaczęłi murować komin według moich poprawek. Przed odjazdem machnęli jeszcze od wewnątrz dysperbitem by w poniedziałek można zacząć zasypywanie. Pracowali do 13.00 i jak tylko się zwinęli - pokazało się słońce. Pewnie było im wszystkim weselej wracać z wypłatą
W niedzielę pojechałem popatrzeć jak pustaki prezentują się w słońcu i chciałem dokładniej przyjrzeć się dysperbitowi. Zajechałem na miejsce i zobaczyłem, że na drugie malowanie całego fundamentu zużyli tylko 1 wiaderko 22kg Cóż było robić? Złapałem za pędzel i przejechałem to wszystko jeszcze raz. Oczywiście w poniedziałek powiedziałem o tym szefowi ekipy zaznaczając, że po raz pierwszy i ostatni coś poprawiałem. Szef trochę się zmieszał i powiedział, że wydawało mu się, że jest dobrze. Nakładłem mu do głowy, że z zewnątrz ma wyglądać duuużo lepiej i mam nadzieję, że tak będzie.
W poniedziałek przyjechały dwa kamazy i skiprowały 30 ton piasku, który dwóch ludzi do samego wieczora wrzucało do środka. Tego dnia ucięli gumówą środkowy słupek bramy, aby się kamaz zmieścił. Aha - wiele lat temu poprzedni właściciel działki zrobił przy bramie betonową wylewkę - coś jakby podjazd. Niestety okazał się on ciut za delikatny. Jak tylko wjechał kamaz z piachem wszystko poszło w cholerę
We wtorek miałem urlop. Z wykonawcą umówiłem się "między 9.00, a 10.00" (to jego własne słowa). Chciał abym zapłacił za piasek bo on nie ma z czego wyłożyć. Biedaczysko nie miał z czego wyłożyć bo mu drugi klient słabo płaci . Gdzieś koło 9.50 jak byłem w drodze zadzwoniła mi komóra - patrzę: to on - pewnie się denerwuje, że mnie nie ma, ale telefonu nie odebrałem. Zajechałem o 10.00 i miałem satysfakcję, że przynajmniej raz to oni na mnie czekali . Od rana miała być maszyna do zagęszczania, ale maszyny też nie było, bo szef nie miał na kaucję w wypożyczalni. Uradziliśmy więc, że dam mu na cały piasek (tzn 1100 zł), a on wpłaci na maszynę, a z "piaskowym" dogada się na zapłatę jutro.
Do wieczora (czyli do 17.30) dwóch ludzi zrobiło wyraźnie mniej niż szef zaplanował, więc musiał się pogodzić, że wyda drugą stówę na kolejny dzień wypożyczenia. Jednak nazajutrz (czyli dzisiaj) nadal było tylko dwóch ludzi, ale praktycznie skończyli. Jutro tylko jeszcze trochę podleją i ubiją po raz ostatni. W ten sposób dwóch ludzi w trzy dni przewaliło szypami i ubiło 5 kamazów piasku.
Wierzę (albo chcę wierzyć), że jest dobrze. Jutro spróbuję jeszcze raz wbijanie pręta fi 12. Dzisiaj nie chciałem ich już denerwować, bo wczoraj chyba trochę przesadziłem, no ale dzięki temu robili solidniej i może podłoga nie będzie mi siadać.
Na czwratek i piątek planowana jest kanaliza i beton - ciekawe czy się uda?
Pozdrawiam !
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia