Dziennik budowy inżyniera Mamonia
Kryzys i przełom
Tak więc już w niedzielę 7 listopada spotkałem się na budowie z nową ekipą, która przyjechała obejrzeć co jest zrobione, a co pozostaje do zrobienia. Z tych nerwów przyjechałem na działkę bez kluczy i panowie musieli skakać przez płot. Obejrzeli sobie budowę, popatrzyli w projekt i obiecali dać wycenę w poniedziałek. Kolejne ekipy były umówione na wizję w poniedziałek i we wtorek.
Bardzo późnym wieczorem w niedzielę przyszedł SMS od wykonawcy, w którym pisał: "Czy ma Pan zamiar zapłacić za zrobione prace czy nadal kłamać bo nie wiem co robić w poniedziałek". Po dłuższej naradzie rodzinnej odpisałem mniej więcej tak: "Płacę za zakończone etapy, żadnych więcej zaliczek. Termin zakończenia wszystkich prac 13 listopada". Wykonawca chyba się tego nie spodziewał i zaraz oddzwonił chociaż było już dobrze po 23.00. Właściwie nie czepiał się już moich argumentów, chyba je nawet rozumiał. Ale po prostu bał się czy dostanie kasę czy będzie w plecy o wiele tysięcy. Oczekiwał jakichś gwarancji, że mu zapłacę, proponował jakieś cesje na książeczce albo zaliczkowe płacenie za strop aż do momentu jego ukończenia. Oczywiście na to nie mogłem się zgodzić, ale postanowiłem pójść mu na rękę i spisać aneks do umowy, w którym określę terminy zakończenia poszczególnych etapów i pod warunkiem ich dotrzymania nie będę naliczał kar umownych. Zagwarantowałem mu dodatkowo, że wynagrodzenie za strop zapłacę natychmiast po jego wykonaniu, a nie jak stanowi umowa po 3 dniach. Umówiliśmy się na spotkanie w tej sprawie na budowie w poniedziałek na koniec dnia. W ten sposób w poniedziałek pracował w dość dużym stresie. Jednak w poniedziałek rozmawialiśmy telefonicznie raz jeszcze w celu potwierdzenia ustaleń. Widząc, że wszystko jest OK zacząłem odwoływać umówione ekipy. Wieczorem na budowie dałem mu aneks, przeczytał go i westchnął, że chyba nie ma wyjścia i musi podpisać.
- Czy napewno nie chce mnie Pan wyrolować? - zapytał.
- Na pewno - odrzekłem i musiałem silić się na powagę, bo sytuacja była dość groteskowa .
- Mogę go jeszcze przeczytać na spokojnie i podpiszemy jutro? - zapytał.
- OK - zgodziłem się - ale niech mi Pan jeszcze wyjaśni co to za numer z tą betoniarką? Taki szantaż?
- Nie, betoniarkę zabrałem jeszcze w piątek bo wysiadła zębatka. Teraz albo się ją jeszcze naprawi, albo będzie nowa.
cdn ...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia