Dziennik budowy inżyniera Mamonia
Jestem na urlopie czyli ODPOCZYWAM
Od poniedziałku jestem na urlopie i byczę się za wszystkie czasy, dosłownie leżę do góry brzuchem, popijam piwko, pełen luzik. Ale po kolei...
W poniedziałek wstałem bardzo późno (w końcu urlop to urlop) i koło 9-tej pojechałem do hurtowni po brakujące kafle do pomieszczenia gospodarczego. Dojazd na drugi koniec miasta zajął mi trochę czasu, później musiałem długo czekać w kolejce do magazynu i zrobiła się 10.30. Zadzwoniłem do przedstawiciela Cersanitu czy dowieźli już dla mnie wannę, która jest w internecie, ale w całym Poznaniu nigdzie jej zobaczyć nie można. Facet coś zaczął kręcić i poprosił o telefon za 15 minut. Ponieważ do sklepu, do którego mieli dostarczyć wannę miałem tylko kilka kilometrów więc pojechałem w ciemno. Wanny oczywiście nie było facet przeprosił i zapewnił, że jutro już na pewno będzie.
Podjechałem więc na budowę dostarczyć kafle. Rozładowałem, popatrzyłem jek idzie robota, pogadałem chwilę i pojechałem do hurtowni rozliczyć się z końcówki materiałów gipsokartonowych. W sumie było nieźle. Goście dali mi ostatnią fakturę i jeszcze dopłacili półtorej stówy, to lubię
Miałem wyliczenie materiałów na ocieplenie i tynki zewnętrzne więc od razu zagadnąłem o wycenę. Zrobili na poczekaniu. Kurcze, teraz sobie uświadomiłem, że materiały i robocizna z pewnością przekroczą 16 tysięcy, a jeszcze niedawno wydawało mi się, że 12 starczy. Jak jeszcze doliczyć podbitkę to wyjdzie ponad 20 czyli druga największa pozycja zaraz po pokryciu dachu... No ale wszyscy wiemy: wykończeniówa wykańcza
Podskoczyłem jeszcze do pobliskiego pawilonu obejrzeć wzory schodów, które polecał nam pewien wykonawca. Temat na razie odkładam. Dalej wskoczyłem do Leroya po farbę i akryl do narożników gipsokartonowych. Zrobiła się już 15.00 więc czas najwyższy wrócić na budowę i trochę popracować.
Robiłem porządki w środku, pakowałem do worków górę śmieci, gipsowałem na elegancko niektóre ubytki w tynkach, a na koniec zagruntowałem pokój dzienny. Zaobserwowałem ciekawe zjawisko - mokry grunt pokazał na suficie drobniutką siateczkę jakby spękań uwidaczniając wszystkie belki i pustaki stropowe . Mam nadzieję, że nie dzieje się nic złego i chałupa się nie zawali.
Skończyłem koło 20.30. W drodze powrotnej na drogę wyskoczył mi znienacka czarny kot. Zatrzymał się przed jadącym samochodem, robił niezdecydowane ruchy to w jedną to w drugą stronę, w świetle reflektorów widać było wielkie zielone ślepia.... Wszystko trwało ułamek sekundy po czym wpadł mi między koła, usłyszałem jakieś uderzenie o podwozie albo tylne koła. W lusterku zobaczyłem jak się wyturlał i jak pijany pobiegł na pobocze. Zatrzymałem się kawałek dalej i poszedłem go szukać, ale w lesie było prawie ciemno, a kota ani śladu ...
POZDRAWIAM !!
Inżynier Mamoń
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia