Jeżykowa chatka
Działka nasza.
Nastał czas "papierologicznej wojny".
Cierpliwie wygrywałam kolejne bitwy i potyczki.
Na poczcie byłam regularnym gościem ponieważ działka znajduje się w rejonie malowniczego Rezerwatu "Złota Góra".
Na temat budowy czegokolwiek wypowiadali się "wszyscy święci" z powiatu i starostwa. Na szczęście nie było Veto...
Kiedy dostaliśmy wyczekiwaną decyzję o warunkach zabudowy -
"nadejszła wiekopojmna chwila" (Sami swoi - uwielbiam)
aby wybrać projekt.
I problem, który przerobili chyba wszyscy.
Nawet nie będę opisywać - bo wszyscy "przelecą" i będą czytać dalej - bo ciekawsze
W akcie desperacji chciałam już "rzucić" się na projekt indywidualny.
Wyrysowałam mojej połowie rzuty - uzgodniliśmy, że są "gramotne" ...
i nagle - bingo!
Zawoja drewniana !
Prawie taką wyrysowałam - no może ciut większą.W kuchni miała być spiżarnia ale coś ją "zeżarło"... no trudno.
Moje rzuty były ociupinkę większe ale dla nas dwojga ...
Bierzemy Zawoję !
http://www.domdrewniany-projekt.pl/projekt-domu-253.html" rel="external nofollow">http://www.domdrewniany-projekt.pl/projekt-domu-253.html
Dodam, że nasza działka "zafundowała" nam pewne ograniczenia.
Las państwowy. Przyznam, że taki właśnie chciałam. Nie wpadnie mi tu obłąkaniec jakiś z siekierą i nie wyrżnie w jeden dzien tego luksusu - dla mnie luksusu... aaaaale - 12 metrów od lasu - zakaz zabudowy (dot. obiektów trwale związanych z gruntem). No i gimnastykuj sie tu człowieku z projektem.
Mało żem do rowu z domem nie wjechali ! Ale zmieścił się. Na styk.
Adaptacja też była "bujna" - a jakże.
Przeflancowaliśmy taras z elewacji południowej na zachodnią.
Zachody słońca na tarasie - już jestem naćpana !
Taras po stronie południowej ...byłby w rowie
Wywaliliśmy dwa okna dachowe od frontu. Po obydwu stronach - w pokojach zabudowane szafy pod skosami ...a w szafach okna ? Chore.
Dołożyliśmy za to okna w łazience. No przepraszam - nie po to buduję dom, żeby światło w łazience palić za każdym wejściem. Może projektant też ma taras na zachód słońca i ...naćpany był.
Jest jeszcze kilka drobnych zmian - ale ...nudne to będzie dla czytających.
Więc odpuszczam. Grunt, że całe to "projektowe majstrowanie" czyli adaptacja kosztowała mnie ...900,-. Za takie pieniądze można poszaleć. Szczególnie jeśli adatpujący projekt jest też kierownikiem budowy(takie - finansowo korzystne - dwa w jednym).
Muszę wyjaśnić coś baaardzo istotnego.
Mianowicie:
dlaczego piszę przeważnie w liczbie pojedyńczej.
BO WSZYSTKO ROBIĘ SAMA - przy wsparciu duchowym mojej szlachetniejszej połowy. No jeszcze finansowym - co baaardzo ważne.
Realizuję NASZE marzenie ale "ktoś na to robić musi" -jak powiada mąż.
Dużo tego ...chyba "wkleję" bo jeszcze mi gdzieś spier....niczy
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia