Jeżykowa chatka
Jutro przyniosło pogodową apokalipsę !
W telewizorni grzmiało, że południe zasypane.
Na forum grzmiało, że ludki po dwa razy samochody odkopują zanim do pracy wyjadą. Siedzę więc - trochę przed telewizorem...trochę przed komputerem. Za oknem mówiąc baaaardzo brzydko - gnoi.
Koło południa przyszło mi do głowy, że powinnam zadzwonić do moich "ogrodzeniaków" i spytać na kiedy przełożymy ostatni etap robót i co słyszę ?!
-"Ale my jesteśmy na budowie ..."
O jeżu ...
Jakbym ja zołza była - rozumiem...
Jakbym sie odgrażała, że nie zapłacę - rozumiem...
Ale ja dobry człowiek jestem ... no właśnie ...może to dlatego ...
Kiedy pojechałam przed zmierzchem (cały dzień taplali sie w tym błocie i mokli) usłyszałam tylko, że przecież obiecali mi zamknąć ogrodzenie jak zejdą dekarze, żeby nikt po budowie nie buszował. No fakt obiecali ...
Kiedy wykręcili odzienie i spakowali do worków (i tak ciekło) - zapłaciłam im szczerze ...nawet więcej i pożegnałam ostatnią walczącą na budowie ekipę ... To było dwóch absolutnych szaleńców ...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia