Jeżykowa chatka
Kargulowych sporów część druga …
Kocham sądy nasze opieszałe, niedouczone i nie władającę poprawną polszczyzną . I wierzcie mi – od dziś nie mam wyrzutów sumienia, że „bzyknęła” mi się raz herbata przez „ch”. To pikuś był – jakem przestępca rasowy, pół dnia dzisiaj określany „pozwana” .
Z opieszałości zyskałam dwóch nowych świadków …ano jak to się tak będzie wlokło to połowa wsi za mną stanie. Moja pani Wandzia „sprzedająca” ( cudowna, kochana i inteligentna ) - krucjatę jakąś po wsi zorganizowała i okazało się, że mam nowych świadków …bo fajna kobitka jestem …podobno. Dwóch sąsiadów na kolejną rozprawę się stawi. (1:0 dla mnie ).
„Niedouczoność” sądów naszych poniekąd mogę usprawiedliwić. W końcu sędzina nie musi czytać biegle map … no powiedzmy. Mogłaby mieć ogólne pojęcie chociaż gdzie jest północ – bo tę na mapie zawsze pokazuje taki „piorunko-strzałek” . I tak połowa zeznających używała zwrotów prawy, lewy, góra, dół podczas gdy sędzina kręciła mapą we wszystkie strony i co chwila górę miała na dole a dół u góry …prawo lewo też się popier…
Zwołała więc zainteresowanych do biurka i kręcili wszyscy tłumacząc jej :
-bo jak się stoi na drodze, przodem do działki to po lewo jest rów
S. – ale rów miał być z przodu ( przodu ! a przód każdy widzi gdzie chce )
- ale z przodu też jest
I wydało się, że są dwa rowy …
Jeżu …myślę sobie…co ja tu robię z moim północ, południe, wschód, zachód i dlaczego nikt nie zapoznał się z dokumentacją ?! Czy nie powinien siedzieć tu biegły geodeta sądowy, który tłumaczyłby kobiecie na co w ogóle patrzy i ustawił mapę prawidłowo (nie do góry nogami ) ?! No nic. Sądy mają czas. Przyjdzie ponoć i pora na geodetę. Ciekawe na której rozprawie.
Komunikacja między sądem a świadkami odbywała się w dwóch językach. Pierwszy to poprawna polszczyzna trącona sądowym sloganem, drugi to mowa wiejsko-potoczna .
I tak nie ma nieużytki – ugory są i odłogi, czego już odmienić przez przypadki … nie dało się. Nie ma pokrewieństwa – kto to jest dla pana – musi być. Wtedy się przyzna – ano matka.
Wytłumaczenie człowiekowi, że babcia żony będąca siostrą ojca Kargulowej nie uczyniła go rodziną dla Kargulów było niemal powodem do awantury. Jest w rodzinie i koniec! Cyrk. Jak mu powiedziano, że się „wżenił” – pojął.
5 godzin (słownie pięć ) z czego 3/4 czasu zmarnowane na poszukiwaniu wspólnego języka.
Ale nic to. Efekty dla mnie zadowalające – adwokat bystry i zadziorny – choć w ciąży i z katarem. Sprawa odroczona do 12.02 z powodu moich nowych świadków i chyba dołożę jeszcze jednego – mojego geodetę, bo nie zdzierżę tego „mapowego analfabetyzmu”.
Scenariusz ponoć kroi się taki, że powołany będzie biegły geodeta a później będzie wycieczka na działkę tzw. wizja w terenie. Wypadnie pewnie na wiosnę co mnie cieszy bo drzewa na kargulowym polu znowu podrosną i sąd podziwiać będzie uprawę rolniczą (wersja Kargulów) w postaci dziko rosnących sosen i brzóz pewnie już 3-metrowych !
Wieczorkiem dopiszę portret psychologiczny kargulowego adwokata
A co ?! Adwokata wzięli ! Na geodetę szkoda było kasy - na adwokata nie.
Ale chyba go marnie opłacili bo jakby nie z tej bajki był.
(Teraz do garów - "padlinę" na święta szykować. Wieczorkie dokończę a was nie zamęczę przynajmniej )
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia