Domek pod lasem
we mnie lekko sie gotowało. Na szczescie to Tomek z nimi rozmawiał i pan krótko stwierdził ze mu za mała dniówka wychodzi i on te robote rzuca.
Po tym jak sie troche pogotowałam, pomyslałam że nie ma tego złego i moze dobrze sie stało ze sami sobie poszli. Mysl ta okazała sie byc genialną poniewaz tydzień później pokazały sie piekne pajeczynkowe pekniecia na wszystkich tynkach, generalnie opatrznośc nad nami czuwała. Na szczęście za sufity na których pekniecia widac było wczesniej nie zapłacilismy im poniewaz mieli to poprawić.
Tym sposobem nalezało znależć nastepna ekipe, tym razem był to pan M. znany nam wczesniej z innych nieco spapranych robót które dla nas wykonywał. No cuz troche czasu mineło, facet zają sie tynkami moze w końcu na czyms sie zna.. tliła sie iskierka nadzieji.
Ekipa dotrwała do końca tynki wszystkie zrobili, w porównaniu z pierwsza ekipa ich tynki wygladały genialnie. Troche sie z tym babrali, pojawiły sie równiez stare murarskie problemy alkoholowe ale dobrnelismy do końca.
Poniewaz od tego czasu widzałam juz tynki u Jarka i Ani wiem że i ta ekipa zbabrała nam tynki i niestety trzeba gładzie robić.. czego bardzo nie chciałam.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia