Dziennik Kasi i Zubra
Na budowie chwilowy przestój, ekipa pojawi się dopiero za tydzień /trudności logistyczne/:evil: i zaczniemy murowanie ścian poddasza oraz więźbę.
Znajomi, którzy nas odwiedzają są zachwyceni okolicami oraz przestrzenią,wieczorami słychać tylko szczekanie psów i cykanie świerszczy.
Niezły chilloucik.
:)
Pająki i inne "tego typu" nie robią już na mnie wrażenia, nawet nie wszystkie zabijam
Największą zmorą są dojazdy.Jak jeździliśmy na działkę z Piaseczna, wydawało się blisko-tylko 10-15 min.samochodem.
Teraz codzienne dojazdy do i z Warszawy / przedszkole Filipa i moja praca/ to jakieś 2 godz. dziennie.
Opanowuję różne skróty, ale niewiele to daje.
I wydajemy fortunę na benzynę / na 2 samochody/
Niedługo mam wakacje, więc poleżę na tarasie i zajmę się projektowaniem kuchni n.p.I wyluzuję trochę.
Najszczęśliwszy zdecydowanie jest nasz pies.
Co chwila wynajduje różne prześwity w ogrodzeniu-co naprawimy jeden , znajduje następny.
Biega po polach i łąkach, czasem wytarza się w czymś niezbyt ładnie pachnącym i wraca merdając ogonem.Oczy błyszczą, sierść lśni.
Z kolei dla Filipa, mieszkanie na wsi jest średnio zabawne.Nie ma podwórka z kolegami czy kolegów w mieszkaniu obok.A on wchodzi w wiek pierwszych samodzielnych kontaktów -6,5 roku.
Pocieszam się, że za chwilę pójdzie do tutejszej szkoły i pozawiera nowe przyjaźnie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia