Dziennik Kasi i Zubra
Trochę się dzieje na budowie, ale nie bardzo mam ochotę o tym pisać.
W ub. tygodniu zaginął nasz Pikuś.
Ponad rok temu wzięliśmy go ze schroniska Na Paluchu/ to już nasz drugi schroniskowy pies/
Pikuś w schronisku był stosunkowo krótko, niecały miesiąc, ale swoje przeżył.
W przeciwieństwie do wielu psów, nie rzucał się w klatce, żeby go zabrać, raczej bał się z niej wyjść, ale kiedy go przewoziłam usiadł mi na kolanach i bałam się , że spowoduję wypadek.
I taki był zawsze, z jednej strony najbardziej "przytulasty" pies jakiego znałam, z drugiej zdecydowaniy typ łazęgi.
Miał wyjątkową zdolność przechodzenia przez wszelakie przeszkody, przegryzania smyczy/w końcu kupiliśmy gruby łańcuch/, wykręcania kufy z obroży tak, żeby się wyswobodzić i zwiać.
A potem cieszył się jak szczeniak, kiedy go odnajdywaliśmy i przybiegał zdyszany.
W pewnym sensie przyzwyczailiśmy się do jego ucieczek i potrzeby łazęgowania, graliśmy z nim wspólnie w tę grę- bo zawsze wracał.
W ubiegły czwartek zwiał ponownie.
Nie wrócił.
Szukamy na wszelkie możliwe sposoby.Bez skutku.
Po mału zaczynamy tracić nadzieję i przyzwyczajać się do myśli, że być może nie uda się go odnaleźć.
W domu zrezygnowaliśmy ze schowka pod schodami, to miało być miejsce dla niego.
I wiele rzeczy budowaliśmy z myślą o nim.
To nie był duży pies i nie robił zbyt wiele zamieszania.Najbardziej lubił leżeć zwinięty w kłębek na kanapie.Albo pod stołem przy nogach.
Strasznie w domu pusto bez niego.
http://images24.fotosik.pl/57/63433e9b634a46ab.jpg" rel="external nofollow">http://images24.fotosik.pl/57/63433e9b634a46ab.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia