Indywidualna "Stodoła"
http://i45.tinypic.com/20qza4y.jpg
Projekt właściwie od razu przypadł nam do gustu. Pomarudziliśmy trochę, że może to, albo tamto, ale w sumie była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Dużo przestrzeni na dole, strefa prywatna na górze.
Zbudowani pierwszym sukcesem zaczęliśmy zastanawiać się nad technologią i materiałami. Nie wiem dlaczego tak to jest, że jak oddaję samochód do naprawy to nie studiuję jak działa alternator (jest coś takiego? Obiło mi się o uszy), jak kupuję chleb to nie wnikam jak długo musi rosnąć i jak się robi zaczyn itp. Z budowaniem domu natomiast sprawa wygląda zupełnie inaczej. Trzeba być lepszym specjalistą niż fachowiec, który „zęby zjadł” na budowlance. W małym palcu trzeba mieć: co się z czym łączy, jakie daje efekty i jakie ma wymagania. Podejrzewam, że po wybudowaniu domu część Forumowiczów bez trudu powinna uzyskać dyplom inżyniera budowlanego Nas też ten etap nie ominął. Na szczęście Małżonek, trapiony kryzysem wieku przedśredniego, z pasją rzucił się na nowe hobby. Poranne kawy zaczynały się filozoficznie: „myślę, że uda się zrobić dom 5-litrowy” lub – co było bardziej niepokojące – egzaminacyjnie: „lepsze bloczki x, czy pustaki y?” Mózg mi puchł od nabywanej wiedzy i groził poważną eksplozją, kiedy Małżonek znalazł drugiego hobbystę.
Zleciliśmy naszemu architektowi wykonanie projektu wykonawczego, a on bardzo poważnie podszedł do sprawy, więc poranki wróciły do normy (no, może „prawie” normy) rozpoczynając się od optymistycznego: „Wiesz, jednak zastosujemy potrójne szyby lub pesymistycznego: „nie możemy znaleźć wykonawcy rolet – chyba w Polsce w ogóle takich nie ma”.
Komórka nagrzana do czerwoności, sterty gazet, poradników, katalogów – tak wygląda codzienność człowieka trapionego pytaniem: z czego budujemy? Dobrze, że Małżonek nie hoduje bujnej czupryny, bo pewnie by osiwiał.
Ja zgłębiałam tajniki systemów odprowadzania ścieków, a Małżonek ogrzewania. W końcu przytłoczeni wiedzą usiedliśmy i zaczęliśmy od podstaw: jak chcemy mieszkać w naszym domu? Nie stoimy jeszcze nad grobem, ale czwarty krzyżyk już lada dzień. Dzieci pomieszkają jeszcze z nami jakieś 6-10 lat, coraz rzadziej zresztą bywając w domu. Potem zostaniemy sami i zaczniemy sprzedawać zapałki na ulicy, żeby na rachunki zarobić. Taka wizja stanowczo nam się nie spodobała, zwłaszcza , że Andersen nie wieszczył temu biznesowi dużego powodzenia. Doszliśmy więc do wniosku, że teraz trzeba zacisnąć pasa, by potem lżej oddychać. Zdecydowaliśmy się na zastosowanie technologii i rozwiązań bardziej energooszczędnych, ale też bez szaleństw (o ile szaleństwem nie można nazwać np. pompy ciepła – nie na darmo mówią, że to samochód – tyle, że bez kółek ).
Wyszło nam, że:
• zainstalujemy pompę ciepła
• zainwestujemy w oczyszczalnie ścieków (im mniej obsługową tym lepiej)
• ściany będą z…..
• okna …….
• do tego rekuperator i ….
Sporo tego. Wiemy o tym. Czytamy wypowiedzi na Forum o wyższości szamba nad oczyszczalnią, ogrzewania węglowego nad gazowym/olejowym itp. Wiemy też, że ludzie, którzy budują nietypowe domy z nietypowymi rozwiązaniami i z nietypowych materiałów dostają łatkę „snobów”. Czasem tez zostają skwitowani pogardliwie mianem „ekologów” lub po prostu uważa się ich za „dziwaków”. Przeżyliśmy remonty (od podstaw) dwóch mieszkań w przedwojennych kamienicach. Walczyliśmy z kosztorysami i kredytami. Mieszkaliśmy kątem u rodziny, gdy nie sprawdzały się tanie rozwiązania i trzeba było zrywać podłogi, kuc ściany itp. Postanowiliśmy, ze tym razem zbudujemy dom dla „starych ludzi” – wygodny i niedrogi w utrzymaniu. Jedynym dużym kosztem jakiego się spodziewam w przyszłości będzie mycie mojego dużego okna (no, ale zaoszczędzimy przy tym ostatnim razie… )
Nie mówię, że inne rozwiązania są gorsze. My też na różnych etapach swojego życia podejmowaliśmy różne decyzje. Kiedyś priorytetem było, by jak najszybciej za mieszkać przy jak najniższych kosztach początkowych – mieszkanie do remontu, remont systemem gospodarczym, ciągnący się latami. Wiemy, że takie są realia. Tym razem myślimy, że to będzie nasze docelowe miejsce zamieszkania, więc przyłożyć trzeba się mocno. No, chyba że Małżonek będzie przeżywał kolejny trudny okres. Wtedy – kto wie - może wybudujemy kolejny domek – nadal to lepsze rozwiązanie niż nowa żona
http://i47.tinypic.com/9zqft.jpg
http://i50.tinypic.com/2epm1wh.jpg
http://i47.tinypic.com/286tks2.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia