Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    10
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    47

Indywidualna "Stodoła"


orvis

565 wyświetleń

Było trochę o rzeczach różnych. Pomiotałam się miedzy rozmaitymi tematami tak, jak miotamy się wciąż z naszym projektem.

 


Chyba każdy przez to przechodzi… Po zakupieniu działki – pierwszym sukcesie, po którym świat wydaje się całkiem miłym miejscem - zaczyna się coś, co ma skutecznie wyplenić ten szkodliwy pogląd, czyli mielenie przez machiny urzędnicze. Dobrze, że człowiek jeszcze zazwyczaj jest w euforii wywołanej posiadaniem własnego kawałka gruntu. To znacznie ułatwia przełknięcie niektórych bezsensów, z jakimi ma się do czynienia. Już na samym wstępie dowiedzieliśmy się, ze wbicie pieczątki na mapce do tzw. celów projektowych przez urzędnika w starostwie nie oznacza, że mapka może być w tym starostwie w tychże celach złożona Człowiek uczy się całe życie…

 


Ponieważ mielenie trwa nadal, to teraz dla odmiany trochę konkretów. A z tych mamy głównie projekt domu, więc trochę o tym. Jeśli kogoś nie interesuje rozkład wnętrz i moje głębokie przemyślenia na ten temat, może spokojnie przeskoczyć do następnego wpisu

 


Chcieliśmy dużo przestrzeni, wysokie wnętrza np. dwukondygnacyjny salon i w miarę funkcjonalne rozlokowanie różnych „przydatków” typu spiżarnia, pralnia itp. A przy tym nie chcieliśmy, aby dom rozrósł się za bardzo, bo ktoś będzie musiał te kilometry podłóg utrzymywać w czystości…

 


Na parterze mamy kuchnię, z której będę mogła sobie wyglądać do ogrodu i szybko się tam przemieszczać w celu serwowania dań. Potem mamy jadalnię z panoramicznym widokiem przez duże okno (to jednak nie jest ogród zimowy ) i salon – trochę bardziej kameralny i ze ścianą pozbawioną okien, żeby można było gdzieś telewizor umieścić . Na parterze ulokowaliśmy też cześć gościnną – sypialnię z łazienką. To przez mój optymizm: mam zamiar dożyć sędziwej starości i wolałabym nie wlekać moich wiekowych kości po schodach .

 


Zawsze byłam przeciwniczką holów i przedpokojów. Co prawda przedpokój w moim rodzinnym mieszkaniu blokowym był całkiem użyteczny, bo dzięki swojej długości i „wąskości” doskonale nadawał się do grania w piłkę, ale jednak stawiałabym na coś bardziej funkcjonalnego. A w naszym projekcie…. niespodzianka! Małe lotnisko na wejściu. Od razu przyznam, że zostałam przekupiona baterią szaf, które się tam zmieszczą. Poza tym - szczęście Małżonka – bezcenne. Małżonek zachwycił się otwartą perspektywą, więc odpuściłam Poza tym także doceniam uroki przestrzeni, gdy po latach zmagania się z remontem naszego mieszkania w kamienicy, udało nam się wpuścić do niego trochę światła, wyrzucając kawałek ściany i niepotrzebne drzwi.

 


Dodatkowo mamy na dole wc i spiżarnię oraz wyjścia na prawo i lewo, żeby sobie wybrać siedzenie w słońcu na tarasie od południa lub w cieniu na tarasie północnym. Ponieważ ja jestem ciepłolubna, a Małżonek wręcz przeciwnie, może wystąpić konieczność ustanowienia kolejnego tarasu, żebyśmy się od czasu do czasu spotykali

 


Na górze mamy tzw. strefę prywatną dodatkowo podzieloną na strefy wpływów. Po jednej stronie domku ulokowaliśmy Młodych z ich wspólną łazienką. Może się jednak nie pobiją na tym tle, chociaż poważnie myślę o dodatkowym wygłuszeniu ścianki działowej pomiędzy ich pokojami . Chcieliśmy urozmaicenia i zafundowaliśmy sobie potomstwo płci różnej. Nie przewidzieliśmy tylko, że teoria o Marsie i Wenus uzyska swoje potwierdzenie w naszych dzieciach.

 


Po drugiej stronie, połączeni z latoroślami kładką, będziemy sobie mieszkać my. Zaplanowaliśmy tutaj kompleks składający się z sypialni, łazienki i garderoby. Liczę, że w sypialni pomieścimy hobby Małżonka. Nie kombinowaliśmy z dodatkowymi pokojami, które na pewno fajnie mieć: pokój kinowy, pokój do ćwiczeń, pokój muzyczny itp., ale których brak spokojnie przeżyjemy. Skoro budujemy dom ponad dwa razy większy niż nasze mieszkanie to przecież jakoś zmieścimy wszystkie nasze klamoty….

 


Na piętrze też umieściłam tzw. pralnię, czyli miejsce gdzie, oprócz pralki, upchniemy jakieś sznurki na pranie, deskę do prasowania itp. – coś co teraz przenoszę, w zależności od potrzeb, pomiędzy pokojem dzieci a naszą sypialnią, zahaczając jeszcze o salon. Wymyśliłam, że na górze będzie wygodniej niż na dole, bo większość szaf, gdzie wylądują uprane i wyprasowane ciuchy będzie jednak w okolicach sypialni. No i Młodzi nie zabłądzą w trakcie odkładania rzeczy do prania

 


Myśleliśmy jeszcze o garderobach dla dzieci, ale w końcu poprzestaliśmy na miejscach na szafy. Nad ich pokojami powstanie stryszek, więc spokojnie schowamy tam ciuchy sezonowe i ewentualny sprzęt typu narty, rolki itp. , jeśli im miejsc w szafach nie starczy. Ja jestem przeszczęśliwa, bo może w końcu nie będę oskarżana o zajmowanie całego pawlacza – taki stryszek będę spokojnie zapełniać kilka lat

 

 


http://i47.tinypic.com/2ppbgr7.jpg

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...