Ciepły domek na polanie
Pewnie pomyśleliście sobie - "ale fart" My tez tak sądziliśmy....
Nastała piękna niedziela, mąż miał spotkanie, które przełożył z poniedziałku, niania do dziewczynek była zamówiona na 6.30 - wszystko przygotowane na "picuś glancuś". Zjedliśmy śniadanie, pojechaliśmy do rodziców, żeby dzieci sobie pohasały przy domu, a ja żebym miała chwilę odpoczynku - w końcu to już był 9 miesiąc i nie było mi najlżej, a następny dzień zapowiadał się pracowicie... Mąz pojechał do klienta, ja malutką położyłam spać i jadłam sobie niedzielny rosół.... Nasz cudowny spokój rozpadł się o 11.30 - zadzwonił pan Romek z praefy, czy nie moglibysmy im podrzucić kluczy na budowę, bo właśnie są przed bramą....
He he he, dobre sobie, a my o 100 km od budowy
Trochę sie zdziwił:
a) że tak daleko
b) że nic nie wiedzieliśmy....
Ja zresztą też .
W końcu doszliśmy do porozumienia i chłopaki ściągnęli sobie bramę, bo i tak najszybciej bylibyśmy za jakieś 2 godziny. Potem ja złapałam za telefon i dzwonię do męża - w końcu odebrał. Okazało się, że dopiero dojechał do klienta i nie wypadało już się wycofać, więc w efekcie pojechał jakąś godzinę później. A chłopaki na budowie już sobie szlaczki rysowali, gdzie, która ściana ma być. Pogoda była wymarzona, więc jakoś stres nas w sumie szybko opadł
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia