Marjuchowe dylematy przy budowie Beaty.
Dziennika ciąg dalszy
Wczorajszy dzień na działce, minął na walce z ogrodzeniem.
Deszcz przeszkadzał, ale mimo tego udało się zrobić tak, aby dzisiaj koparka mogła z tejże działki wyjechać.
Odwiedził mnie też geodeta.
Taki człowiek to skarb.
Wpadł na działkę o 17, czyli dokładnie tak jak się umawialiśmy.
Całe tyczenie pod wymianę gruntu zrobił z pomocnikiem w 40 minut(najpierw musiał odszukać kamienie graniczne).
Wziął 150zł i pojechał.
Niestety nie mogłem się dodzwonić do koparkowego, żeby potwierdzić dzisiejsze wykopy, więc i tak złe samopoczucie uległo jeszcze pogorszeniu.
Cholerna grypa
Całą noc padał deszcz i jak rano spojrzałem na działkę to nie byłem pocieszony.
Byłem pewien, że koparka nie przyjedzie, bo się utopi.
No, ale o ósmej mam telefon, że jedzie do mnie syn koparkowego i będzie kopał .
Potem zadzwonił geodeta, że przejeżdżał obok działki i widzi, że koparka już stoi, więc jeszcze poprawiał paliki, które przesuwałem o pół metra w każdą stronę, żeby był zapas.
No i wszystko pięknie, ale właśnie dostałem telefon, że koparka uszkodziła jakiś drenaż, który nigdzie nie był zaznaczony i woda wszystko zalewa.
Krew mnie zaraz zaleje
I wszystko wzięło w łeb.
Nie zagęszczę w tym tygodniu, bo nie sądzę, żebym zdążył to wszystko w krótkim czasie przerobić .
Napiszę coś jeszcze wieczorem, jak obejrzę sytuację na żywo.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia